Było tak, jak zapowiadał Bernardo Rezende. Trener Brazylijczyków twierdził, że jego zespół wygra pewnie, a do zwycięstw poprowadzi go nowy kapitan Murilo. Mocno zmieniona drużyna mistrzów świata nie dała Polakom szans, a Murilo faktycznie skutecznie kierował mniej znanymi kolegami.
Daniel Castellani, nowy trener polskiego zespołu, który w tych rozgrywkach gra w eksperymentalnym składzie, sukcesów nie zapowiadał, tylko twardą walkę. I walka była, tylko nie zawsze równa i nie we wszystkich setach.
Pierwszy mecz w Sao Paulo nasi siatkarze rozpoczęli z Grzegorzem Łomaczem na rozegraniu, Jakubem Jaroszem w ataku, Marcinem Możdżonkiem i Piotrem Nowakowskim na środku bloku, Michałem Bąkiewiczem i Bartoszem Kurkiem w roli przyjmujących i Krzysztofem Ignaczakiem, najlepszym aktualnie polskim libero.
W takim składzie grali tylko w jednym oficjalnym, choć towarzyskim, meczu z Egiptem i mało prawdopodobne, by grali w najważniejszych imprezach tego sezonu, eliminacjach do przyszłorocznych mistrzostw świata i mistrzostwach Europy. Castellani powtarza od dłuższego czasu, że Liga Światowa tym razem będzie poligonem doświadczalnym dla tych mniej doświadczonych. I zapewne nie ugnie się pod presją tych, którzy już teraz chcą zwycięstw.
Ale po pierwszym, wygranym secie w Sao Paulo to Polacy uśmiechali się szeroko, a Rezende i jego chłopcy nie bardzo byli w stanie zrozumieć, dlaczego przegrali.