Daniel Castellani przed tymi meczami zachwycał się Halą Stulecia we Wrocławiu i mówił, że potrzebujemy dwóch zwycięstw.
Na widowni tradycyjnie już nie było wolnych miejsc, a polscy siatkarze po dwóch porażkach w Łodzi z Brazylią pokazali, że z rywalem nie tak wymagającym jak mistrzowie świata radzą sobie bardzo dobrze.
Drugie spotkanie było bardziej zacięte niż pierwsze, ale i tym razem goście nie zdobyli żadnego punktu. Zgodnie z nowym regulaminem LŚ, żeby w przegranym meczu taki punkt zdobyć, trzeba wygrać dwa sety.
Jeśli ktoś liczył, że Castellani zrezygnuje z radykalnych zmian i postawi na tych, którzy w piątek roznieśli Wenezuelę 3:0, musiał być zaskoczony, bo Argentyńczyk chyba chce udowodnić, że ma dwa równorzędne składy.
Zostawił tylko libero Pawła Zatorskiego i dwóch środkowych: Piotra Nowakowskiego i Marcina Możdżonka. Zamiast najlepiej punktujących w pierwszym meczu Bartosza Kurka i Jakuba Jarosza grali Zbigniew Bartman i Marcel Gromadowski.