Strach w oczach

Wygraną w tie-breaku z Belgijkami rozpoczęły Polki turniej, z którego dwie drużyny awansują do mistrzostw świata.

Publikacja: 18.07.2009 03:21

Joanna Kaczor zdobyła w końcówce bardzo ważny punkt

Joanna Kaczor zdobyła w końcówce bardzo ważny punkt

Foto: Fotorzepa, Krzysztof Łokaj Krzysztof Łokaj

Po pierwszym secie, przegranym 23:25, trener Jerzy Matlak starał się zachować spokój, bo wiedział, że porażka w tym spotkaniu to katastrofa. Robił zmianę za zmianą, ale to nie pomagało. Kibice patrzyli na to, co się dzieje trochę z niedowierzaniem, ale i z nadzieją, że za chwilę będzie lepiej. Nikt nie podejrzewał, że to dopiero początek horroru ze szczęśliwym zakończeniem.

– Musimy uważać na Turcję i Belgię. Obie drużyny mają dobrych trenerów i duże ambicje. Silniejsze są Turczynki, ale Belgijki naprawdę dobrze grały dwa lata temu w mistrzostwach Europy u siebie w Hasselt – mówił były trener kadry Andrzej Niemczyk przed rozpoczęciem turnieju. I przypominał, że w fazie grupowej sprawiły sporo kłopotów Serbii i Holandii. Polki wygrały wtedy z Belgijkami bez straty seta, rozbijając je atakiem i blokiem.

W drugim secie drużyna Matlaka poprawiła przyjęcie, wzmocniła serwis i po kilku minutach prowadziła 13:3. Nic nie pomagały efektowne obrony belgijskiej libero z polskim rodowodem Marty Szczygielskiej. Rywalki nie miały w tej partii wiele do powiedzenia, ale już w trzeciej, choć też przegranej, gdy Polki zaczęły popełniać błędy, gra znów stała się wyrównana.

Tak naprawdę mecz zaczął się w tie-breaku. Przegrana Polek mogła sprawić, że mistrzostwa w Japonii byłyby dla nich już tylko pobożnym życzeniem. W piątym secie nasze siatkarki prowadziły 10:5, by kilka minut później bronić meczbola (13:14).

– Nawet nie chcę tego komentować. Oglądałem tak jak wszyscy stadko stremowanych panienek. Te, które miały decydować o obliczu spotkania, w najważniejszych chwilach musiałem posadzić na ławce rezerwowych. Dajcie mi się z tym przespać, ale nie wiem, czy jedna noc wystarczy. Tych głupot było zbyt dużo – mówił w swoim stylu Matlak.

Na szczęście ostatnie punkty zdobywały Polki i trzęsącymi się ze zdenerwowania dłońmi wyrwały Belgijkom zwycięstwo. Najpierw Joanna Kaczor, a na koniec Anna Woźniakowska odgoniły dręczące wszystkich koszmary. Bo prawdą jest – o czym później powie Matlak – że tego dnia bardziej bały się samych siebie niż rywalek.

W sobotę (20.00) Polki grają z Francją, która przegrała 0:3 z Turcją. Francuzki wydają się być najsłabsze z czterech drużyn, ale to nie znaczy, że się poddadzą. Ostatni mecz z Turcją w niedzielę o 16.30, gdy bilety do Japonii prawdopodobnie będą już rozdane.

Pierwszy dzień: • Francja – Turcja 0:3 (18:25, 18:25, 21:25) • Polska – Belgia 3:2 (23:25, 25:14, 25:21, 19:25, 16:14).

Po pierwszym secie, przegranym 23:25, trener Jerzy Matlak starał się zachować spokój, bo wiedział, że porażka w tym spotkaniu to katastrofa. Robił zmianę za zmianą, ale to nie pomagało. Kibice patrzyli na to, co się dzieje trochę z niedowierzaniem, ale i z nadzieją, że za chwilę będzie lepiej. Nikt nie podejrzewał, że to dopiero początek horroru ze szczęśliwym zakończeniem.

– Musimy uważać na Turcję i Belgię. Obie drużyny mają dobrych trenerów i duże ambicje. Silniejsze są Turczynki, ale Belgijki naprawdę dobrze grały dwa lata temu w mistrzostwach Europy u siebie w Hasselt – mówił były trener kadry Andrzej Niemczyk przed rozpoczęciem turnieju. I przypominał, że w fazie grupowej sprawiły sporo kłopotów Serbii i Holandii. Polki wygrały wtedy z Belgijkami bez straty seta, rozbijając je atakiem i blokiem.

Siatkówka
Marcin Janusz: Tej mieszanki emocji nie zapomnę do końca życia
Siatkówka
Powódź w Polsce. Prezes Stali Nysa: Sport zszedł teraz na drugi plan
Siatkówka
Rusza siatkarska PlusLiga. Jeszcze więcej mocy
Siatkówka
Transfery w PlusLidze. Zbroili się wszyscy
Materiał Promocyjny
Big data pomaga budować skuteczne strategie
Siatkówka
Paryż 2024. Polscy siatkarze wicemistrzami olimpijskimi. Francja była wspanialsza
Materiał Promocyjny
Seat to historia i doświadczenie, Cupra to nowoczesność i emocje