Nie mniej ważna od tego, kto zostanie mistrzem i otrzyma ćwierć miliona dolarów, jest odpowiedź na pytanie, jak sprawdzi się nowa „złota formuła”, według której rozegrany zostanie ten turniej.
Nowe zasady budzą niepewność i zaciekawienie pomieszane z irytacją. Nie można bowiem po przyjęciu zagrywki atakować z pierwszej linii. Narzekają trenerzy i rozgrywający, bo nowe zasady uproszczą taktyczną stronę widowiska. Rozgrywający praktycznie będzie miał do wyboru tylko dwa skrzydła, z pominięciem stojących pod siatką środkowych.
Skrzydłowi muszą atakować z drugiej linii, czyli odbijać się minimum trzy metry od siatki. Takie zmiany zdaniem Międzynarodowej Federacji Piłki Siatkowej (FIVB) mogą się przyczynić do uatrakcyjnienia gry, wydłużenia akcji i zniwelowania dysproporcji płynących z różnicy wzrostu i siły.
Drużyna przyjmująca zagrywkę może atakować spod siatki tylko przy drugim kontakcie z piłką. Nie będzie to łatwe, bo odpadnie element zaskoczenia, który ułatwiał tego typu zagrania. Na razie zdecydowana większość uczestników turnieju w Dausze krytykuje nowy system, ale w dużej mierze dlatego, że nie jest przygotowana do takiej gry. Trener Skry Jacek Nawrocki mówi, że jego zespół ma za sobą zaledwie cztery treningi według nowych reguł.
Zespół z Trentino na treningi nowej siatkówki poświęcał tylko jeden dzień w tygodniu. Zenit Kazań tuż przed przylotem do Kataru grał w Pucharze Rosji, więc nowinki przyjdzie mu przetestować na miejscu. Właściwie każdy z uczestników psioczy na ten pomysł, oprócz gospodarzy, którzy tak grają w swojej lidze. I to właśnie organizatorzy wymogli ponoć na FIVB, by wznowiony po latach turniej był rozgrywany według tych zasad. A ponieważ to oni za wszystko płacą, nie wypadało się nie zgodzić.