Sensacji nie było. Resovia nie doprowadziła do piątego spotkania ze Skrą Bełchatów, a w drugim półfinale wciąż czekamy na rozstrzygnięcie, bo ZAK SA Kędzierzyn-Koźle walczy jeszcze z Jastrzębskim Węglem.
Ma rację Ryszard Bosek, filar złotej drużyny Huberta Wagnera, że ze Skrą można wygrać jeden mecz, ale trzy to niemożliwe. Oczywiście miał na myśli play-off PlusLigi, w której karty rozdają siatkarze z Bełchatowa.
Nadzieja, że Resovia wygra kolejne spotkanie na swoim boisku i doprowadzi do remisu 2:2, była na wyrost. Zespół z Rzeszowa od święta potrafi się wznieść na wyżyny, ale nie jest w stanie zagrać na najwyższym poziomie kilku spotkań jedno po drugim.
Zdaniem trenera Resovii Ljubomira Travicy o losach półfinału zadecydował pierwszy set sobotniego meczu, który gospodarze przegrali 24:26. Później było już trudniej nawiązać wyrównaną walkę ze Skrą. Bardzo dobrze spisywał się rozgrywający pięciokrotnych mistrzów Polski, Hiszpan Miguel Angel Falasca, skutecznie atakował Mariusz Wlazły, a środkowi Daniel Pliński i Marcin Możdżonek postawili pod siatką mur nie do sforsowania. Skra awansowała do finału mistrzostw Polski po raz szósty, wcześniej pięciokrotnie w nim wygrywała. Nie wiadomo, z kim zagra teraz, bo w drugim półfinale wszystko jest jeszcze możliwe.
Po dwóch pierwszych setach meczu w Jastrzębiu-Zdroju goście (ZAK SA) prowadzili 2:0 i wydawało się, że nie wypuszczą szansy z ręki. Pierwszego seta gospodarze przegrali 29:31. W drugim przewaga gości była wyraźna (10:4), ale Jastrzębski wziął się w garść, prawie w całości odrobił straty (11:10), choć i tego seta przegrał.