Argentyński trener polskich siatkarzy przy każdej okazji powtarza, że chciałby odwiedzić pod koniec lipca ojczyznę i pokazać w Cordobie, że mistrzowie Europy nie zapomnieli jak się gra w siatkówkę, ale nie zamierza o ten awans walczyć na siłę. Dlatego, gdy usłyszał o drobnych dolegliwościach Mariusza Wlazłego (ból łokcia) zdecydował, że w meczach z Kubańczykami reprezentacja będzie sobie radzić bez niego. Widać wierzył, że po dobrych występach w Hawanie, gdzie Polacy zdobyli cztery punkty bilans zysków w Atlas Arenie będzie jeszcze lepszy.
Po sobotnim spotkaniu Castellani przyznał, że jego zespół zawiódł na całej linii, szczególnie w przyjęciu i w polu zagrywki. - Bez dobrego przyjęcia nie mogliśmy atakować tak jak chcieliśmy, a z takim serwisem jak dziś, który nie robił im krzywdy, to oni rozdawali karty - tłumaczył Castellani, który wie doskonale, że ta bolesna porażka zmniejsza zdecydowanie szansę na grę w Cordobie (21-25 lipca).
Trener mówi o przyjęciu i serwisie, a statystyki pokazują jeszcze, że Polacy grali bez bloku. Pierwszy punkt blokiem zdobyli dopiero w trzecim secie. Później dołożyli jeszcze jeden, na 43 próby zablokowali więc gości zaledwie dwa razy. To katastrofa. Rywale skutecznych bloków mieli 10, lepsi byli też w ataku. Ich środkowy, Robertlandy Simon atakował ze stuprocentową skutecznością,z nieco niższą (70 proc.) leworęczny Rolando Cepeda.
W polskiej drużynie swoje zrobił tylko Michał Ruciak (13 pkt), który w ataku był równie skuteczny jak Cepeda, do tego czterokrotnie zdobywał punkty asami serwisowymi i bardzo pewnie przyjmował zagrywkę przeciwnika.
To po jego znakomitej serii w pierwszym secie Polacy odrobili kilka punktów (przegrywali 11:16) i doprowadzili do stanu 19:20, ale później Castellani zrobił niefortunną, choć logiczną zmianę i Michał Bąkiewicz, który zmienił Bartosza Kurka zawinił przy trzech przegranych piłkach.