Po czterech porażkach w pierwszych ośmiu meczach szanse Polaków na awans do Final Six były mocno ograniczone, więc w starciu z Kanadą liczyło się tylko zwycięstwo. Zwłaszcza, że drużyna z Ameryki Północnej to nasz sąsiad z tabeli.
Biało-Czerwoni, po tym jak sprawili ogromne problemy gospodarzom i liderom Ligi Narodów z Iranu, byli faworytami i bardzo szybko chcieli to udokumentować. Mocno w mecz wszedł Dawid Konarski, który był niemal bezbłędny, a że znalazł wsparcie w Arturze Szalpuku, Polacy dość spokojnie kontrolowali losy pierwszego seta. Prowadzili właściwie od początku do końca z dość bezpieczną przewagą i ostatecznie wygrali tę partię do 20.
Kanadyjczycy zaczęli się odgryzać dopiero po wznowieniu gry. Sposób na nas znalazł Sharone Vernon, z którego zatrzymaniem mieliśmy największy problem, rywale zaczęli też wykorzystywać kontry i jasne się stało, że mecz wcale nie będzie spacerkiem. Tym bardziej, że objęli trzypunktowe prowadzenie (12:9). Biało-Czerwoni doprowadzili do remisu 15:15 (znów Konarski plus świetne zachowanie przy trudnej piłce Aleksandra Śliwki), a później po asie Jakuba Kochanowskiego mieli nawet dwa punkty przewagi (20:18). Końcówka należała jednak do rywali, którzy na przewagi wygrali 27:25.
Na szczęście te kłopoty były tylko przejściowe i w trzecim secie podopieczni Vitala Heynena wrócili już do tego, co prezentowali na początku spotkania. Do stanu 12:12 gra toczyła się punkt za punkt (a właściwie dwa punkty za dwa punkty), ale od tego momentu przewaga Polaków nie podlegała wątpliwości. Funkcjonowała kontra, działał blok (dwukrotnie złapany został Nicholas Hoag) i przewaga błyskawicznie wynosiła sześć punktów (22:16). Końcówka była spokojna, a wygraną w tej partii zapewnił nam serwis Vernona w siatkę - relacjonuje Onet.
Biało-Czerwoni mieli jasny cel: wygrać za trzy punkty. I konsekwentnie ten cel realizowali. Czwarty set był wprawdzie bardzo zacięty i w końcowej jego fazie na tablicy wyników widniał remis (22:22), ale właśnie wtedy katastrofalny błąd popełnili rywale (mieli piłkę w górze, rozgrywający wystawił jednak do Vernona, który akurat... leżał na parkiecie po wcześniejszej obronie). To dało nam bezcenny punkt, a po chwili - mimo wielkich problemów międzyczasie (Kanadyjczycy mieli piłki setowe przy 25:24 i 26:25) wszystko skończyło się autowym atakiem najlepszego z rywali.