Wcześniej jednak pokonały Japonię 3:1 i Dominikanę 3:2, a ponieważ najgroźniejsze rywalki traciły punkty, to nasze siatkarki zagrają w finałowym turnieju Ligi Narodów, który w dniach 3–7 lipca odbędzie się w chińskim Nankinie. Rywalizować tam będą z gospodyniami, Brazylią, Włochami, Turcją i USA.
– Mam nadzieję, że w Nankinie nasze dziewczyny zagrają z ułańską fantazją, bez żadnej presji. One nic nie muszą, a mogą już wiele – mówi „Rz" dwukrotna mistrzyni Europy Dorota Świeniewicz. – Mamy młody ciekawy zespół, który robi wyraźne postępy. I grając z najlepszymi wierzę, że będą jeszcze lepsze, choć nie oczekuję, że wygrają Super Six, bo w Chinach elita pojawi się zapewne w najsilniejszych składach – twierdzi najlepsza przed laty siatkarka na Starym Kontynencie.
Celem Polek w tym roku jest turniej kwalifikacyjny do igrzysk w Tokio, który zostanie rozegrany w Łodzi, gdzie naszym głównym rywalem będzie Serbia. A później mistrzostwa Europy. Obie te imprezy poprzedzi jednak Final Six.
Dziewięć zwycięstw w fazie interkontynentalnej przy sześciu porażkach dowodzi, że Polki nie będą w Chinach bez szans na dobry wynik. Wystąpią prawdopodobnie w najmocniejszym składzie, z Joanną Wołosz na rozegraniu. Mamy w ataku liderkę (Malwina Smarzek), młodą, mierzącą 203 cm skrzydłową Magdę Stysiak, która potrafi zbombardować rywalki nie tylko atakiem, ale również serwisem, dobre środkowe i solidną libero.
A co najważniejsze, nasza drużyna jest głodna zwycięstw. Tak jak i trener Jacek Nawrocki, który potrafi coraz częściej znaleźć właściwą receptę na wygrywanie. Ostatni raz w finale podobnej imprezy jak Liga Narodów (World Grand Prix) Polki grały w 2010 roku. Czas na kolejny krok do wielkości.