Długa bitwa o polskość Leóna zaczęła się mniej więcej osiem–dziewięć lat temu, gdy zobaczył go w akcji Andrzej Grzyb – w drugiej połowie lat 80. reprezentant Polski w siatkówce, następnie doktor nauk o sporcie z dyplomem moskiewskiej uczelni i znany menedżer siatkarski.
Miłość od pierwszego e-maila
Jest też wersja romantyczna tej historii – kolega Wilfredo, również siatkarz, powiedział mu, że pewna dziewczyna z Polski, która pisze teksty o siatkówce do portali internetowych, chciałaby zrobić z nim wywiad. Zna hiszpański, podała adres poczty elektronicznej, może mógłby jej odpowiedzieć.
Napisał więc pierwszy e-mail z Santiago de Cuba do nieznanej Gosi z Torunia, ona odpowiedziała, wywiad się ukazał. Jak zaczęli korespondować, to nie przestali. W 2011 roku, gdy finał Ligi Światowej z udziałem reprezentacji Kuby odbywał się w ERGO Arenie na granicy Sopotu i Gdańska, po raz pierwszy na siebie spojrzeli. Iskra przeskoczyła. Teraz w wywiadach Wilfredo León powtarza (po polsku): – To dla Gosi wyjechałem z Kuby, moją główną motywacją była miłość.
Najpierw była jednak miłość do siatkówki. León urodził się 31 lipca 1993 roku w Santiago de Cuba, drugim co do wielkości mieście na wyspie. Jest jedynakiem, co trochę go trapiło, ale rodzice odpowiadali, żeby się nie martwił, bo wszystko, co robią, pójdzie dla niego.
Siatkarką była mama – Alina Venero Boza. Witała się kiedyś z kubańską kadrą, można przyjąć, że to ona oraz wujek, też niezły siatkarz, wybrali sportową przyszłość dla chłopaka. Po tacie, Wilfredzie Leónie Hechavarríi, w przeszłości zapaśniku i trenerze zapasów, Wilfredo junior odziedziczył siłę, dynamikę oraz zdolności językowe.