Finał z Turczynkami był dla polskich kibiców smutnym widowiskiem. Polki grały źle, przez większość meczu wyglądały na kompletnie bezradne, ich zdobycze punktowe w pierwszym i trzecim secie były zawstydzające i niegodne finalistek turnieju. A przecież na początku igrzysk wygrały z tymi samymi Turczynkami po tie-breaku.
Kiepski występ na koniec nie powinien jednak przesłonić poprzednich: w półfinale Polki wyeliminowały mocne Serbki, w ćwierćfinale odprawiły Niemki. Oba mecze to były dramatyczne pięciosetówki, w których biało-czerwone pokazały charakter. Rywalizację grupową też kończyły tie-breakiem – przegrały z Belgią, ale wtedy były już pewne awansu do dalszych gier, po wygranych z Turczynkami, Rumunkami (3:0) i Włoszkami (3:0) oraz przegranej z Azerkami (0:3).
W Baku mogliśmy oglądać prawie wszystko, co dziś najlepsze w polskiej siatkówce kobiet. Celem numer jeden jest występ na igrzyskach olimpijskich w Rio de Janeiro. Rywalizacja w Baku zapewniała punkty do rankingu. Siedem najwyżej klasyfikowanych reprezentacji weźmie udział w turnieju kwalifikacyjnym do igrzysk, który odbędzie się w styczniu przyszłego roku w Turcji. Stawkę uczestników zamkną gospodynie turnieju.
Magia igrzysk robi swoje, stąd powrót do kadry prawie wszystkich najlepszych zawodniczek. Katarzyna Skowrońska-Dolata, Izabela Bełcik, Sylwia Pycia, Anna Miros (dawniej Podolec) stawiły się znowu, aby walczyć dla reprezentacji.
Paniom wieku się nie wypomina, ale są to wszystko zawodniczki, które błyszczały już dziesięć lat temu. Trener Jacek Nawrocki nie miał jednak wyboru – postawienie wyłącznie na młode siatkarki oznaczałoby czekanie na sukces nie wiadomo jak długo.