Rzeczpospolita: Sport jest dobrym pretekstem do rozmowy o urokach Podkarpacia, ale zacznijmy od Nowej Sarzyny, miejsca pańskiego urodzenia. Czym wyróżnia się to miasteczko?
Andrzej Kowal: O Nowej Sarzynie nie mogę za wiele powiedzieć, ponieważ całe moje dzieciństwo spędziłem w Leżajsku. Urodziłem się w Nowej Sarzynie, ponieważ tam był szpital. W czasie wakacji miasto często odwiedzałem tylko z jednego powodu – był tam otwarty basen, na który podczas wakacji jeździłem pociągiem. Powroty wyglądały już różnie, zdarzało się wracać dziesięć kilometrów pieszo...
Co się musiało zdarzyć, że wyfrunął pan z Leżajska w świat wielkiego sportu?
W szkole podstawowej mieliśmy wielkiego pasjonata piłki siatkowej, którym był nauczyciel pan Józef Rogowski. Siatkówkę na zajęciach wychowania fizycznego traktował priorytetowo, więc wielu chłopców po zakończeniu szkoły podstawowej trafiało do Klubu Sportowego Pogoń Leżajsk. Czasami z kolegami opuszczaliśmy ostatnie lekcje, aby uczestniczyć w zajęciach SKS. Mój starszy brat Mariusz także grał w siatkówkę, naturalnie starałem więc się go naśladować. Młodzieżowa siatkówka w Leżajsku przez wiele lat stała na dobrym poziomie. W jej rozwoju ogromną rolę odegrali trenerzy Janusz Chamiec i Adam Ciszek.
Pamięta pan pierwsze sukcesy w Pogoni Leżajsk?