Dokładnie w rocznicę zdobycia mistrzostwa świata Polacy raz jeszcze pokazali klasę. Tak jak wtedy w finale z Brazylią przegrali pierwszego seta, ale w kolejnych byli już poza zasięgiem Amerykanów. A w czwartym, ostatnim, rozbili ich okrutnie, w pewnym momencie prowadząc już 18:7.
Spokojny na ogół trener John Speraw po kolejnym autowym ataku swoich asów zamiast twarzy pokerzysty pokazał pełne emocji oblicze, a przeglądając podane mu w trakcie tego seta statystyki, kręcił z niedowierzaniem głową.
Mecz skończył Piotr Nowakowski (25:15), a rywale przypominali znokautowanego boksera, wciąż chwiejącego się po mocnych ciosach, których w Yoyogi National Stadium otrzymał znacznie więcej, niż mógł się spodziewać. Na papierze w spotkaniu dwóch niepokonanych drużyn faworytem byli przecież Amerykanie, liderzy turnieju, którzy wcześniej stracili tylko dwa sety (Polacy o cztery więcej).
Przypominano też, że podczas ubiegłorocznych MŚ zespół USA jako jedyny pokonał naszych siatkarzy, że w tegorocznej Lidze Światowej wygrał z nami cztery z pięciu meczów. Indywidualne statystyki też faworyzowały Amerykanów i po pierwszym secie, przegranym przez Polaków 17:25, wydawało się, że nie kłamią.
– Trochę nas sparaliżowało – przyznał jeden z bohaterów tego spotkania, kapitan polskiej drużyny Michał Kubiak. To on w drugim secie poderwał kolegów do walki, idąc na wymianę ciosów. Bombardował rywali serwisem (cztery asy) i atakiem, a od czasu do czasu denerwował technicznymi skrótami. Podobnie jak Mateusz Mika, który zmienił Rafała Buszka.
Stephane Antiga, pytany przed tym meczem o wyjściowy skład, powiedział tylko, że Mika będzie od początku pod parą, gotowy do wyjścia na boisko. I tak właśnie było. Mierzący 206 cm przyjmujący naszej drużyny nękał Amerykanów zmiennym tempem ataku, później pokazał, że potrafi też blokować. Swoje w tym spotkaniu zrobił Bartosz Kurek – umiał się przedrzeć przez zaporę z amerykańskich rąk w najtrudniejszej sytuacji. Tym razem jego serwis nie był dla przeciwników rujnujący, ale Kubiak i Mateusz Bieniek (cztery asy) przejęli jego rolę. Ten drugi, 21-letni, mierzący 210 cm środkowy, został wybrany na MVP tego spotkania, a zapytany później, co sądzi o tej arcyważnej wygranej, powiedział: – Pokonaliśmy Amerykanów ich własną bronią, serwisem, w którym są mistrzami.
Wystarczy spojrzeć na statystyki: dziewięć asów przy trzech rywali w tak istotnym meczu musi robić wrażenie, a przecież były jeszcze mocne zagrywki odrzucające od siatki, precyzyjne skróty, kąśliwe floty, w których celują Nowakowski i Mika. Serwis Polaków chwalił kapitan amerykańskiego zespołu, środkowy David Lee. –Rozbili nas zagrywką, zmusili do błędów.