Korespondencja z Berlina
Uśmiech, sporo żartów i skupienie, to pierwsze wrażenie z obserwacji naszej drużyny. W hotelu Holiday Inn East, położonym 9 km od Max Schmeling Halle, poza Niemcami, mieszkają wszystkie reprezentacje. Spotykają się podczas posiłków, w drodze na treningi, mijają na hotelowych korytarzach. Znają się doskonale, ale to nie ma teraz większego znaczenia. Świadomość, że tylko zwycięzca tego turnieju wywalczy olimpijską kwalifikację, a dwie pozostałe drużyny, które staną w niedzielę na podium pojadą w maju do Tokio, by tam spróbować jeszcze raz, jest dominująca. Nic innego się nie liczy.
Polacy mają już za sobą wygraną z Serbami, Niemcy w pierwszym dniu pokonali Belgię. Wczoraj, już po zamknięciu gazety grali bardzo ważny mecz z Serbią. Tylko dwa zespoły z jednej i drugiej grupy awansują do półfinałów, które rozegrane zostaną w najbliższy weekend. Dziś o 15 zaczyna się spotkanie z Belgami, którzy, co podkreślają na każdym kroku, nie zamierzają wywieszać białej flagi. „Czerwone Smoki" wierzą, że są w stanie powalczyć o zwycięstwa zarówno z naszym zespołem, jak i w ostatnim meczu z Serbią.
Prawda jest taka, że z Niemcami przegrali 0:3, ale powinni wygrać pierwszego i trzeciego seta, ale stracili koncentrację i popełnili za dużo błędów. Teraz mówią, że naniosą odpowiednie poprawki i kolejnym rywalom poprzeczkę zawieszą wysoko. Belgijscy dziennikarze, a jest ich kilkanaście razy mniej niż polskich, w sensacyjny sukces jednak nie wierzą. Dla nich żelaznym faworytem są Polacy, którzy w wygranym meczu z Serbami pokazali się z mistrzowskiej strony.
Stephane Antiga podkreśla na każdym kroku dobrą dyspozycję swojego zespołu, ale pewne jest, że nie zlekceważy Belgów. Wie bowiem, że to drużyna zdolna spłatać najlepszym figla. W ubiegłym roku pokonała Francję, w innym spotkaniu z Trójkolorowymi prowadziła 2:0, by przegrać dopiero w tie breaku.