Drużyna Jacka Nawrockiego mogła się pożegnać z marzeniami o wyjeździe do Rio, gdyby pomocnej dłoni nie podały Włoszki. Na oczach polskich siatkarek pokonały Belgię 3:2, choć po trzech setach przegrywały 1:2. Doprowadziły jednak do tie-breaku, w którym obroniły piłkę meczową i zwyciężyły po zaciętej walce 17:15.
Sytuacja Polek jest nadal trudna. Kiedy wyjdą na mecz z Włoszkami, będą już wiedziały, czy awans do półfinału turnieju kwalifikacyjnego i wyjazd na igrzyska jest jeszcze realny. By tak się stało, wcześniej Rosjanki muszą wygrać wysoko z Belgią.
Nic to jednak nie da, jeśli Polki zagrają dziś tak słabo jak we wtorek z Belgią. – Takiego przeciwnika nie da się pokonać, popełniając tyle błędów – przyznał po porażce 1:3 trener Nawrocki. – Dobre przyjęcie nie przekładało się na skuteczny atak przy pierwszej piłce. Belgijki miały natomiast więcej piłek sytuacyjnych, które potrafiły rozstrzygnąć na swoją korzyść. Tu było widać różnicę między zespołami.
Polki kompletnie nie przypominały drużyny, która dzień wcześniej była bliska sprawienia niespodzianki, prowadziła 2:0 w meczu z Rosją.
– Czujemy olbrzymie rozgoryczenie i niedosyt. Z Belgią przegrałyśmy na własne życzenie. Żal błędów w trzecim secie, w którym miałyśmy przewagę 24:22, lecz jej nie wykorzystałyśmy i nie dobiłyśmy rywalek. Gdybyśmy wygrały tego seta, wynik spotkania mógłby być inny – twierdzi Sylwia Pycia.