Po trzech setach i bloku na Mariuszu Wlazlym wszystko już było jasne. Zaksa po wygranej w pierwszym meczu na terenie rywala za trzy punkty (3:0) musiała u siebie wygrać tylko dwa sety, by świętować sukces. I tak też się stało, choć początek drugiego finałowego spotkania wcale tego nie zapowiadał.
Philippe Blain, trener Skry zapowiadał twardą walkę w rewanżowym meczu i tak było. Siatkarze z Bełchatowa bombardowali gospodarzy serwisem i wygrali pierwszą partię dość pewnie. W drugiej prowadzili 18:13 i wydawało się, że w takiej formie są w stanie wygrać za trzy punkty i doprowadzić do złotego seta, granego do 15.