Faza grupowa rozgrywanego w Gruzji i Azerbejdżanie turnieju dobiega końca. Mecz z Azerkami miał odpowiedzieć na pytanie, czy o ćwierćfinał Polkom przyjdzie bić się w barażu, czy awansują bezpośrednio.
– Przed nami bardzo trudne spotkanie, nie czas na świętowanie – mówił po wygranych z Niemkami i Węgierkami trener Jacek Nawrocki.
Wiedział doskonale, że wygrana z Azerbejdżanem daje awans do ćwierćfinału bez względu na wynik rywalizacji Niemek z Azerkami, która w poniedziałek zakończy grupowe zmagania. Porażka każe natomiast czekać na ostatnie spotkanie, w którym gospodynie musiałyby doznać porażki, choć patrząc na siłę ich gry, jest to mało prawdopodobne, ale nie niemożliwe. Żeńska siatkówka rządzi się bowiem swoimi prawami, tu każdy scenariusz jest możliwy.
Trener Polek zdawał sobie sprawę, że Azerki po powrocie Natalii Mamadowej, 33-letniej, urodzonej w Doniecku atakującej, są bardzo groźne i wszystko wskazuje na to, że będą należeć do faworytek tych mistrzostw. Ale zapowiadał twardą walkę, od pierwszej do ostatniej piłki. I dotrzymał słowa. Trzeci set był bardzo zacięty, Polki walczyły do końca, prowadziły, by ulec w samej końcówce 23:25 i w całym meczu 0:3.
Polki zaczęły ten turniej od cennego zwycięstwa nad Niemkami 3:2, choć w czwartej partii, przy stanie 2:1 w setach dla Niemek, przegrywały 14:18 i widmo porażki zaglądało już im głęboko w oczy. Na szczęście w porę wzięły się w garść, ruszyły w pogoń i ostatecznie to one wygrały tę partię.