Na inaugurację podopieczne Leszka Krowickiego przegrały z Serbią 26:33 i ich sytuacja mocno się skomplikowała. W niedzielę jeszcze się pogorszyła, bo znowu schodziły z parkietu pokonane, tym razem przed Danię. Z kolei skandynawska ekipa wygrywając drugie spotkanie z rzędu, zapewniła sobie już awans.
Przed dwoma miesiącami Polki wygrały z Dunkami na ich terenie podczas turnieju Golden League. To był promyczek nadziei dla Biało-Czerwonych przed niedzielnym meczem. I początek pokazał, że może być nieźle. Niestety faworytki szybko się podniosły.
Po dziesięciu minutach, w których trzy razy trafiała Monika Kobylińska, a raz Joanna Drabik, Polki prowadziły niespodziewanie 4:1. W 13. minucie ciągle miały jeszcze dwa trafienia przewagi. Niestety, potem Dunki zdobyły pięć goli z rzędu i wyszły na prowadzenie 9:6. Polki mozolnie odrabiały straty, ale na przerwę schodziły przegrywając 9:11, a dodatkowo Leszek Krowicki nie mógł w drugiej części korzystać z pomocy Karoliny Kochaniak, ponieważ w 28. minucie otrzymała czerwoną kartkę za brzydki faul.
Druga połowa zaczęła się od wymiany ciosów, lecz po chwili zadawały je już tylko Dunki. Kinga Grzyb i Joanna Drabik nie wykorzystały świetnych sytuacji bramkowych, rzucając wprost w Sandrę Toft, a to się szybko zemściło, bo Kristina Jorgensen i Anne Mette Hansen pokonywały Weronikę Gawlik. Skandynawska drużyna prowadziła 17:11. Niemoc naszej drużyny przerwała Karolina Kudłacz-Gloc, wykorzystując rzut karny, ale poprawna gra naszej kapitan to było za mało, aby myśleć o korzystnym wyniku z takim rywalem jak Dania - czytamy w Onet.
W 40. minucie Dania prowadziła różnicą siedmiu goli - 19:12. Kinga Grzyb i Monika Kobylińska nieco zmniejszyły tę różnicę, ale tylko na chwilę, bo Dunki odpowiedziała czterema golami z rzędu. Na twarzach polskich szczypiornistek malowała się bezradność. Leszek Krowicki próbował jeszcze ratować sytuację biorąc czas. Na chwilę pomogło, bo Biało-Czerwone odrobiły trzy bramki straty, lecz nie zdołały utrzymać takiej skuteczności przez dłuższą chwilę.