PGE VIVE Kielce. Kibice im zaufali

PGE VIVE Kielce w przyszłym sezonie może być silniejsze niż cztery lata temu, kiedy sensacyjnie wygrało Ligę Mistrzów.

Aktualizacja: 27.05.2020 19:52 Publikacja: 27.05.2020 19:51

Tałant Dujszebajew – dla wielu zawodników ważne jest to, że w Kielcach mogą z nim trenować

Tałant Dujszebajew – dla wielu zawodników ważne jest to, że w Kielcach mogą z nim trenować

Foto: shutterstock

Taki mecz nie miał prawa się wydarzyć. Podopieczni Tałanta Dujszebajewa przegrywali z MVM Veszprem różnicą dziewięciu goli (19:28), a jednak odrobili straty i po rzutach karnych zdobyli trofeum. Sławomir Szmal, Karol Bielecki, Krzysztof Lijewski, Piotr Chrapkowski i Michał Jurecki dokonali niemożliwego cztery miesiące po klęsce z Chorwatami na Euro 2016 (23:37), kiedy scenariusz science fiction spełnił się rywalom.

Kielczanie wyprzedzili swój czas, do turnieju Final Four nie przystępowali wcale w roli faworyta. Sukces był efektem wielu lat pracy, ale klub ciągle był w budowie.

Minęły cztery lata. PGE VIVE przeżyło finansowy kryzys (zawodnicy i trenerzy dwa lata temu zgodzili się na obniżkę pensji o 25 procent), a dziś prezes Bertus Servaas wyprowadza klub na prostą po epidemii koronawirusa. Zakończenie sezonu w trakcie rundy wiosennej odbiło się na budżecie.

Tylko na domowym meczu fazy pucharowej Ligi Mistrzów z Celje Pivovarną Lasko kielczanie mogli zarobić 150 tys. zł, a brak szans na udział w turnieju finałowym to teoretycznie nawet 1,5 mln zł utraconego zysku.

– Idziemy dobrą drogą. Mamy plan, zgodnie z którym do końca czerwca spłacimy wszystkie długi – wyjaśnia Servaas w rozmowie z „Rzeczpospolitą”. – Jak sobie poradziliśmy z problemami? Trzeba po prostu ciężko pracować, nie narzekać, mieć dobrych partnerów i trochę szczęścia.

Klub zaczął niedawno dystrybucję wirtualnych biletów, dzięki którym kibice dostaną dostęp do nagrania finału LM sprzed czterech lat oraz voucher na zakup wejściówki w nowym sezonie, kiedy już mecze będą mogły się odbywać z udziałem publiczności. – Sprzedaliśmy ich już nieco ponad 900. Cieszymy się, że tylu ludzi nam zaufało – nie kryje satysfakcji dyrektor klubu Paweł Papaj i zapowiada kolejne akcje marketingowe.

W Kielcach grać będą najlepszy obrotowy ligi francuskiej Nicolas Tournat oraz Islandczycy – skrzydłowy Sigvaldi Gudjonsson i utalentowany 19-letni środkowy Haukur Thrastarson.

Kielczanie od lat stawiają na zawodników młodszych lub mniej docenianych, bo na finansową rywalizację z najbogatszymi klubami świata ich nie stać. Wielu graczy przekonuje też atmosfera w klubie oraz możliwość pracy ze znakomitym trenerem Dujszebajewem.

Servaas wyjaśniał wielokrotnie, że PGE VIVE stać na transfery o wartości 50 tys. euro, podczas gdy najbogatsi w Europie płacą kilka razy więcej. Mistrzowie Polski mają w sobie coś z piłkarskiego Ajaksu Amsterdam, ale różnice finansowe między najlepszymi klubami są jednak w piłce ręcznej mniejsze niż w futbolu, więc dzięki mądrej polityce kielczanie osiągają większe sukcesy.

Nowy sezon będzie kolejnym testem, bo ekipę opuścili Hiszpan Julen Aguinagalde, Francuz Romaric Guillo, Słoweniec Blaż Janc oraz Polacy: Mariusz Jurkiewicz i Mateusz Jachlewski. Servaas więcej strat nie przewiduje.

Krzysztof Lijewski zostanie grającym trenerem i będzie dzięki temu ostatnim zawodnikiem w składzie kieleckiej drużyny, który pamięta jeszcze finał Ligi Mistrzów z Veszprem. Mistrzom kraju zostali tylko trzej reprezentanci Polski (Arkadiusz Moryto, Mateusz Kornecki, Tomasz Gębala), więcej kadrowiczów jesienią będą miały Azoty Puławy. Zespół przeszedł przebudowę, został odmłodzony.

– Zawodnicy z drużyny, która wygrała Ligę Mistrzów, byli na szczycie swoich karier. Budowę tamtego zespołu zaczynał jeszcze Bogdan Wenta, a teraz my znowu stawiamy fundamenty. W poprzednich latach przed każdym sezonem mówiłem, że jesteśmy mały krok za najlepszymi w Europie. Teraz się zbliżamy, a za rok będziemy może nawet na równi z potęgami – zapewnia w rozmowie z „Rz” trener Dujszebajew.

Jego zespół czekają występy w nowej Lidze Mistrzów – bardziej elitarnej, bo odchudzonej z 28 do 16 drużyn. Kielczanie w pięciu ostatnich sezonach grali w turnieju finałowym aż trzy razy. Tyle samo, co największe finansowe potęgi: Barcelona, Vardar Skopje i Paris-Saint Germain. Ci ostatni mają budżet prawie cztery razy większy niż PGE VIVE (17,5 mln euro), a najważniejszych europejskich rozgrywek jeszcze nigdy nie wygrali. Rok temu mistrzowie Polski wyrzucili ich z elity w ćwierćfinale.

Taki mecz nie miał prawa się wydarzyć. Podopieczni Tałanta Dujszebajewa przegrywali z MVM Veszprem różnicą dziewięciu goli (19:28), a jednak odrobili straty i po rzutach karnych zdobyli trofeum. Sławomir Szmal, Karol Bielecki, Krzysztof Lijewski, Piotr Chrapkowski i Michał Jurecki dokonali niemożliwego cztery miesiące po klęsce z Chorwatami na Euro 2016 (23:37), kiedy scenariusz science fiction spełnił się rywalom.

Kielczanie wyprzedzili swój czas, do turnieju Final Four nie przystępowali wcale w roli faworyta. Sukces był efektem wielu lat pracy, ale klub ciągle był w budowie.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Piłka ręczna
Turniej Final4 troszkę bliżej. Industria Kielce pokonała Magdeburg sc
Piłka ręczna
Dlaczego Sławomir Szmal rusza po władzę w polskiej piłce ręcznej
Piłka ręczna
Industria Kielce przed Final Four Ligi Mistrzów. Teraz czas na marzenia
Piłka ręczna
Nowa impreza na mapie piłki ręcznej. ZPRP zorganizuje Superpuchar Polski
Piłka ręczna
Liga Mistrzów. Czy Industria Kielce i Wisła Płock wywalczą awans do Final Four?
Materiał Promocyjny
Wsparcie dla beneficjentów dotacji unijnych, w tym środków z KPO