Piłka ręczna: Dwaj wizjonerzy i pomoc z Bałkanów

Dziś o 20.30 rywalem Polaków w mistrzostwach Europy będzie Francja – najlepszy zespół świata ostatnich lat.

Publikacja: 18.01.2016 19:34

Piłka ręczna: Dwaj wizjonerzy i pomoc z Bałkanów

Foto: AFP

Przed 30 laty mało kto kojarzył we Francji sport, w którym dziś jej reprezentacja zdobywa złoto za złotem.

Sięgając rok temu w Katarze po mistrzostwo świata, Trójkolorowi wywalczyli dziesiąty tytuł w imprezie rangi mistrzowskiej. Dokonali tego w zaledwie 20 lat. Pięć tytułów mistrzów świata, trzy – mistrza Europy i dwa – olimpijskie, nikt wcześniej nie zdominował w podobny sposób piłki ręcznej. Stało się tak dzięki dwóm trenerom wizjonerom Danielowi Constantiniemu i Claude'owi Oneście, stworzonemu przez pierwszego z nich systemu szkolenia i... imigrantom z Bałkanów.

W połowie lat 80. francuska piłka ręczna, która wcześniej też nie cieszyła się popularnością, znalazła się na samym dnie. Reprezentacja spadła do dywizji C, czyli trzeciej światowej dziesiątki. Nikt nie interesował się tą drużyną, kluby miały status amatorski, mecze rozgrywane były w salach gimnastycznych z trzeszczącym parkietem i kilkudziesięcioosobową widownią.

W 1985 roku po blamażu na MŚ grupy B reprezentację powierzono pochodzącemu z Marsylii Constantiniemu. Były zawodnik reprezentacji i trener lokalnego klubu założył sobie, że zreformuje od podstaw piłkę ręczną. Nalegał na federację, żeby najlepsi zawodnicy podpisywali kontrakty ze związkiem i byli cały czas do dyspozycji kadry.

Szybki efekt

Dopiął swego. Dzięki temu kadrowicze mogli uczestniczyć w zgrupowaniach i stale być pod okiem selekcjonera. Już nie byli amatorami, dostawali pensje. Efekt przyszedł szybko. Po pięciu latach pracy Constantini doprowadził reprezentację do dziewiątego miejsca na mistrzostwach świata, które zapewniło jej awans na igrzyska olimpijskie w Barcelonie (1992).

W Hiszpanii Francuzi wywalczyli pierwszy medal w mistrzowskiej imprezie. Z brązu cieszyli się jak ze złota. Nazwano ich pokoleniem „barjots", trudno przetłumaczalnym na polski określeniem grupy ludzi, którzy cieszą się z tego, co robią. Zarabiali już jak zawodowcy, ale nadal zachowywali się jak amatorzy.

Ikoną zespołu stał się pochodzący z wyspy Reunion Jackson Richardson. Z charakterystycznymi dredami, z rastamańską czapeczką poza parkietem, dobrze oddawał ducha drużyny, której był kapitanem. W 1995 roku taki zespół zdobył mistrzostwo świata. Luz był tylko pozorem, pod twardą ręką Constantiniego zawodnicy tyrali jak w kieracie.

Przez 15 lat pracy marsylski trener zdobył z tą drużyną dwa złota, brąz i srebro w MŚ oraz brąz na igrzyskach. Stworzył podwaliny systemu, z którego teraz korzysta jego następca Claude Onesta.

Wzorem piłkarzy nożnych francuska federacja, jeszcze z polecenia Constantiniego, wprowadziła podobny system szkolenia. Utworzono regionalne centra, w których trenują najlepsi zawodnicy z okolicy. Prowadzą ich dyplomowani trenerzy ze stałymi gwarantowanymi przez federację pensjami. Każdy klub ligi francuskiej musi mieć co najmniej cztery grupy młodzieżowe. Dlatego w kadrze pojawiają się ciągle nowe twarze, następuje naturalna zmiana warty.

Osiem złotych medali

Onestę uważa się za trenera, którego największą zaletą jest umiejętność podporządkowania sobie nieraz krnąbrnych charakterów. Nikola Karabatić, piłkarz o silnie rozbudowanym ego, gra zawsze dla drużyny. To wielka zasługa selekcjonera. W przeciwieństwie do piłkarskiej reprezentacji Francji, u piłkarzy ręcznych nie słychać o konfliktach, kłótniach.

Z tego też powodu Onesta jest zapraszany przez największe francuskie korporacje na wykłady ze sztuki zarządzania zespołem. Przemawiają za nim wyniki, jeszcze lepsze niż za czasów Constantiniego. Onesta idzie za ciosem, jego zespół wywalczył osiem złotych medali, w tym dwa na igrzyskach olimpijskich (2008, 2012).

Ale francuska piłka ręczna rozwija się nie tylko dzięki tym dwóm bystrym trenerom. Obaj nie działali w próżni. Pomagali im napływający do Francji sportowi imigranci z Bałkanów. Przed niedzielnym meczem z Serbami dziennik „L'Equipe" zauważył, jak wiele Francuzi zawdzięczają zawodnikom i trenerom z krajów byłej Jugosławii.

– Rady Branko Karabatica (ojca braci Nikoli i Luki) miały ogromny wpływ na moją karierę – powiedział znakomity bramkarz Thierry Omeyer. Niedawno Onesta został zaproszony na wykład do Serbii. – To dziwne, bo ja, Francuz, pojechałem opowiadać o piłce ręcznej do kraju, który nas jej nauczył – zwierzył się po tej wizycie trener Trójkolorowych.

Gwiazdor Karabatić

Dziś na 98 zawodników zagranicznych występujących w 1. lidze, najwięcej, bo 41, pochodzi z krajów byłej Jugosławii, z czego 13 z Serbii. Podobnie jak kiedyś Richardson, tak teraz główną postacią kadry jest Nikola Karabatić.

Urodził się w serbskim Niszu. Jego ojciec, świetny przed laty zawodnik, był Chorwatem, matka Serbką. To Zidane francuskiej piłki ręcznej. W ubiegłym roku sąd był dla niego na tyle łaskawy, że oszczędził go w związku z aferą z ustawieniem meczu ligowego. Tak ważna to postać dla tej reprezentacji i swojego nowego klubu Paris Saint-Germain.

Kupiony cztery lata temu przez Katarczyków klub jest dobrą ilustracją tego, jak zmieniła się francuska piłka ręczna. PSG sprowadza gwiazdy, jego tegoroczny budżet wynosi 16 mln euro (o milion więcej niż pensja Zlatana Ibrahimovicia), mecze w ładnych halach ogląda już po kilka tysięcy widzów, a transmisje ze spotkań ligowych przeprowadza płatna telewizja. Ta koniunktura na piłkę ręczną nie pojawiłaby się bez złotej epoki reprezentacji.

Zobacz także:

Hazardowa chmura nad tenisem

Piłka ręczna
Marcin Lijewski: Dajcie nam czas. Gorzkich pigułek będzie więcej
Materiał Promocyjny
Przed wyjazdem na upragniony wypoczynek
Piłka ręczna
Sławomir Szmal dla "Rzeczpospolitej": Nie mogliśmy zamieść sprawy Kamila Syprzaka pod dywan
Piłka ręczna
Kompania braci. Portugalia zagra o finał MŚ w piłce ręcznej
Piłka ręczna
Mistrzostwa świata w piłce ręcznej. Zmarnowana szansa, Polacy powalczą o puchar pocieszenia
Piłka ręczna
Mistrzostwa świata w piłce ręcznej. Gorzki smak remisu Polaków z Czechami