Pokonując Francję – mistrza świata, olimpijskiego i Europy – polscy piłkarze ręczni wysłali jasny sygnał. Jesteśmy tu po to, by wygrać.
W oficjalnych rozmowach zawodnicy kadry Michaela Bieglera tonują nastroje i zapewniają, że nie popadli w hurraoptymizm. – Oczywiście czujemy, że osiągnęliśmy coś dużego. Ale na razie to tylko nasz osobisty sukces. Tyle lat mierzyliśmy się z Francuzami i w końcu się udało. Ale za zwycięstwo nie dają medali, żadnych laurów jeszcze nie zdobyliśmy – mówił bohater spotkania, zdobywca dziewięciu goli Karol Bielecki.
Chociaż wszyscy dmuchają na zimne, widać, że tak długo wyczekiwane zwycięstwo nad faworytem turnieju nie tylko dodało Polakom wiary w siebie, ale i zdjęło presję. Mówił o tym dzień po historycznym triumfie Biegler podczas spotkania z dziennikarzami.
Poprawić atak
– Presja opadła, nie ma już tak nieznośnego ciśnienia. Wszyscy widzimy, że nasz zespół idzie w dobrym kierunku. Gramy piłkę ręczną, która mi się podoba. Mamy dobrą, a nawet bardzo dobrą, obronę i wyśmienitego bramkarza. Lepiej wychodzą nam kontrataki i szybkie wznowienia. Oczywiście jeszcze nie wszystko działa jakbym chciał, musimy poprawić grę w ataku.
Niemiecki selekcjoner Polaków od początku turnieju stara się dbać o głowy swoich zawodników, o ich psychikę. Już przed mistrzostwami Sławomir Szmal i jego koledzy powtarzali, że czują się świetnie przygotowani i najważniejsza będzie psychika. Biegler – wzorem piłkarskich trenerów z Jose Mourinho na czele – stara się, by ewentualna krytyka skupiała się na nim, a nie na zawodnikach.