Mecz był z tych, które trzeba było wygrać, by zachować marzenia o dobrym wyniku w turnieju. Pewne nadzieje dawała niespodziewana porażka Dunek z Japonkami, ale renoma rywalek była oczywista – to mistrzynie świata z 1997 roku, także w ostatnich latach jedna z najsilniejszych drużyn globu: w Euro 2020 – czwarta, w MŚ 2021 – trzecia, w Euro 2022 – druga.
Oczywistą przewagę dawała też Dunkom własna hala w Herning i przeszłość ujęta w statystykach: 47 meczów z Polską, 32 wygrane, pięć remisów i 10 porażek. W sobotni wieczór drużyna prowadzona od trzech lat przez trenera Jespera Jensena okazała się znacznie lepsza, remis utrzymywał się tylko do stanu 3:3, ostatni raz stratę jedynie dwóch bramek Polki miały na początku drugiej połowy, gdy przegrywały 13:15.
Czytaj więcej
Polska pokonała Serbię (22:21), a Dania przegrała z Japonią (26:27) - i są to wyniki, które szerzej uchylają naszej reprezentacji drzwi do ćwierćfinału mistrzostw świata w piłce ręcznej oraz turnieju kwalifikacyjnego do igrzysk w Paryżu.
Pomimo udanych obron rzutów karnych przez Adriannę Płaczek, pomimo bramek Aleksandry Rosiak, Magdy Balsam, Sylwii Matuszczyk, Emilii Galińskiej i Dagmary Nocuń, Dunki były znacznie bardziej skuteczne w obronie i ataku, szybsze i lepiej zorganizowane. Norweski trener Polek Arne Senstad robił co mógł, motywował i apelował o składne akcje i unikanie licznych strat, lecz wiele nie osiągnął.
Do zakończenia drugiej fazy turnieju w Danii/Szwecji/Norwegii pozostała już tylko jedna seria spotkań w czterech grupach, z których po dwie najlepsze drużyny awansują do ćwierćfinału. Z Grupy III, w której walczą Polki, awans zdobyły już Niemki (w kolejnym meczu pokonały Serbię 31:21, mają cztery zwycięstwa, żadnej porażki) i Dunki. Ostatnie mecze nic nie zmienią w tej kwestii.