Biało-Czerwone na mistrzostwach Europy przegrały dziesięć meczów z rzędu, rywalki dwa lata temu dotarły do półfinału. Pierwsza połowa należała jednak do Polek, które imponowały szczelną obroną oraz cierpliwością w ataku. Tak dobrej piłki ręcznej w wykonaniu naszej drużyny nie wiedzieliśmy na wielkiej imprezie od trzech lat.
Rozgrywające korzystały z pomocy skrzydłowych, obrotowe siały w rumuńskiej obronie spustoszenie, a skuteczna między słupkami polskiej bramki była Weronika Gawlik. Podopieczne Arne Senstada trafiały do siatki także po kontrach i szybkich wznowieniach, których brakowało w czwartkowym starciu z Norweżkami.

Wszystko posypało się po przerwie. Polski atak zgubił rytm, a naszą obronę dziurawiła Cristina Laslo. Dwanaście minut przed końcową syreną rywalki pierwszy raz objęły prowadzenie. Kilka chwil później, przy wyniku 21:21, Marta Gęga straciła piłkę, sfaulowała i dostała dwie minuty kary. To była kluczowa akcja spotkania. Rumunki w przewadze zdobyły trzy gole.

Porażka oznacza, że Biało-Czerwone szanse na awans do kolejnej rundy mają znikome. Polki ostatni raz w fazie głównej mistrzostw Europy były w 2014 roku. Teraz nasz zespół musi liczyć na porażkę Niemek z Norweżkami - to bardzo prawdopodobne - a następnie wysoko je pokonać. Minimum czterema bramkami.

Polska - Rumunia 24:28 (15:11)

Najwięcej bramek: dla Polek - Rosiak 7, Łabuda 5, Gęga 3; dla Rumunek - Neagu 8, Ostase 6, Laslo 6