Był w swojej dyscyplinie człowiekiem-instytucją, jednym z najważniejszych dziennikarzy zajmujących się piłką ręczną w Europie. Pasjonat. Obdarzony doskonałym warsztatem, rzetelny, serdeczny. Wielu uważało go nie tylko za wzór, ale także encyklopedię szczypiorniaka. Pisał przez blisko trzydzieści lat dla "Echa Dnia", współpracę z dziennikiem rozpoczął jeszcze przed maturą. Zaczął od działu miejskiego, gdzie opisywał "dziury w drodze" i uczył się fundamentów zawodu. Później trafił do redakcji sportowej z którą związał się na życie.
Regularnie relacjonował mecze piłkarzy ręcznych z Kielc, jeździł za klubem po całym kontynencie. Jeszcze w sobotę relacjonował z Kolonii zwycięstwo Barlinek Industrii Kielce nad Paris Saint-Germain. Prowadził na Facebooku profil "Handball według Kotwicy". Dzień przed niedzielnym finałem podzielił się z czytelnikami fotografią swojego miejsca na trybunie prasowej. "Nareszcie w domu" - napisał i trudno było się dziwić, bo turniej Final Four to święto, finał sezonu, najważniejszy weekend w kalendarzu każdego zawodnika oraz dziennikarza zajmującego się piłką ręczną.
Zasłabł podczas finału, w 48. minucie spotkania, mistrzowie Polski prowadzili wówczas z Magdeburgiem. Sędziowie przerwali mecz. Lekarze udzielili mu pomocy na trybunach, błyskawicznie trafił do szpitala. Europejska Federacja Piłki Ręcznej (EHF) poinformowała o jego odejściu już po zakończeniu spotkania. "Opłakujemy śmierć naszego kolegi. Był leczony w drugiej połowie meczu, ale niestety zmarł. Nasze myśli oraz modlitwy są z jego rodziną, przyjaciółmi i krewnymi" - mogliśmy przeczytać w oficjalnym komunikacie.
"Paweł, my tu jeszcze wrócimy i wygramy, ale Ciebie już nam nikt nie odda… Najszczersze kondolencje dla rodziny. Nic dziś nie jest ważniejsze" - przekazali w mediach społecznościowych przedstawiciele kieleckiego klubu. Barlinek Industria po dogrywce przegrał z Magdeburgiem 29:30. Piłkarze ręczni z Kielc po raz trzeci wystąpili w finale Ligi Mistrzów, zwyciężyli raz - w 2016 roku. Kotwica także wówczas był w Kolonii: opisywał największy sukces w dziejach klubu, a po meczu - wspólnie z innymi kieleckimi dziennikarzami - miał okazję wyściskać puchar.