Przed meczem nie było wiadomo, jaka to będzie reprezentacja Polski. Wprawdzie od średnio udanych mistrzostw świata minęło ledwie półtora miesiąca, ale w tym czasie wydarzyło się bardzo dużo. Najpierw Związek Piłki Ręcznej w Polsce podziękował za pracę trenerowi Patrykowi Romblowi i tymczasowo powierzył kadrę Bartoszowi Jureckiemu.
Potem koniec kariery reprezentacyjnej ogłosili Tomasz Gębala i Przemysław Krajewski, a do takiej decyzji przymierza się Piotr Chrapkowski, który też nie dostał powołania na dwumecz z wicemistrzami świata. Wszyscy trzej jeszcze do niedawna byli czołowymi postaciami drużyny i ich brak na pewno mógł być odczuwalny.
Jakby mało było kłopotów, to jeszcze kontuzje wykluczyły ze zgrupowania Michała Olejniczaka, który podczas mundialu był podstawowym środkowym rozgrywającym i doświadczonego Michała Daszka. W ich miejsce do drużyny weszli młodzi zawodnicy: Andrzej Widomski, Damian Przytuła, czy Arkadiusz Ossowski. Powołanie dostał Kamil Syprzak z francuskiego PSG, którego zabrakło na MŚ.
Czytaj więcej
– Mogliśmy zdobyć więcej medali, wielu kolegów się z tym zgadza. Brakowało stabilizacji, zawsze po sukcesach przychodziły dalsze miejsca. To złożony temat. Można byłoby książkę napisać – mówi trzykrotny medalista mistrzostw świata, Sławomir Szmal.
Reprezentacja znów znalazła się na rozdrożu i musiała szukać swojej tożsamości. I w pierwszej połowie to zagubienie było doskonale widać. Francuzi nie rozgrywali wielkiego meczu, nawet nie grali specjalnie zaciekle w obronie, ale niemal od początku zaczęli budować przewagę, po prostu robiąc swoje. Strzelali mocno z drugiej linii, a że polska obrona nie wychodziła do nich wysoko, to i Mateusz Kornecki w bramce miał małe szanse na skuteczną interwencję. Nie do zatrzymania byli Dylan Nahi, Elohim Prandi i Dika Mem, którzy raz za razem zdobywali bramki.