W piątek szwedzcy kibice mogli być smutni. Pobili rekord frekwencji na trybunach, ale po siedmiu z rzędu zwycięstwach w mistrzostwach świata ich zawodnicy przegrali w półfinale z Francją i zagrali z Hiszpanią tylko o brązowy medal.
Widocznie jednak szybko się z rozczarowania otrząsnęli i w niedzielę po raz kolejny szczelnie wypełnili trybuny Tele2 Areny, głośno dopingując gospodarzy. Takie wsparcie było bardzo potrzebne po kilku tygodniach rywalizacji na najwyższym poziomie. Niektórzy zawodnicy podczas tego turnieju mieli w nogach już ponad pięć godzin gry, więc mieli prawo czuć się zmęczeni.
Czytaj więcej
Drużyna Trójkolorowych pokonała Szwecję 31:26 i w niedzielę zagra o złoty medal z Danią.
Trzeba przyznać, że po Szwedach nie było tego widać. Od pierwszych minut spotkania podkręcali tempo gry i chętnie biegali do szybkich ataków. Zaskoczenie hiszpańskiej obrony zanim zdąży się szczelnie ustawić było potrzebne, bo Szwedom brakowało głównego reżysera gry Jima Gotfridssona, który złamał palec lewej ręki w ćwierćfinale z Egiptem. Szczególnie skuteczni byli z lewego skrzydła i po akcjach z obrotowymi.
Hiszpanie najpierw próbowali zwalniać grę, ale kiedy zobaczyli, że to nic nie daje, zaczęli odpowiadać szybkimi atakami. Przez kilkanaście minut kibice widzieli szalony mecz i gole padające co chwila, a przecież w obu drużynach bramkarze są gwiazdami. Pierwsza połowa skończyła się prowadzeniem Szwedów 22:18.