Hassan Moustafa. Niezatapialny faraon

Egipcjanin Hassan Moustafa od lat rządzi piłką ręczną. Przetrwał już wiele kryzysów i ciężkich oskarżeń. Nie widać nikogo, kto rzuciłby mu wyzwanie.

Publikacja: 13.01.2023 03:00

Hassan Moustafa u władzy jest od 2000 roku

Hassan Moustafa u władzy jest od 2000 roku

Foto: BJORN LARSSON ROSVALL/TT NEWS AGENCY/AFP

Wydawało się, że czasy niemal dożywotnich prezydentów odeszły w przeszłość, ale stojący na czele Międzynarodowej Federacji Piłki Ręcznej (IHF) Hassan Moustafa kontynuuje tradycje szefa MKOl Juana Antonio Samarancha, prezydenta FIFA Joao Havelange’a czy rządzącego przez wiele lat siatkówką Rubena Acosty. Nic dziwnego, że mówi się o nim „faraon” i to nie tylko ze względu na pochodzenie, ale też sposób zarządzania oraz walki o wpływy, co skutecznie robi od 2000 roku.

Trzeba mu oddać, że dobrze poznał piłkę ręczną. Studiował w Niemczech, obronił doktorat z wychowania fizycznego. Jest byłym reprezentantem i trenerem Egiptu. Do perfekcji opanował jednak przede wszystkim kupowanie głosów i wie, jak wykorzystać demokrację do własnych celów.

Czytaj więcej

Mistrzostwa Świata w piłce ręcznej. Dobra gra i lekki niedosyt

Ważne wyspy Pacyfiku

Naczelnym hasłem swego panowania uczynił popularyzację piłki ręcznej w świecie, mówił o takich krajach, jak Indie czy Chiny, ale najlepiej idzie mu dodawanie do organizacji mikroskopijnych państewek. W ostatnich latach do handballowej rodziny awansowały m.in. Bhutan, Brunei Darussalam, Kambodża, Guam, Kiribati, Saint Lucia, Gwinea Równikowa, Palau, Nauru czy Tonga. Podczas rządów Moustafy światowa federacja wzbogaciła się o 65 członków i dziś jest ich aż 209.

Na papierze piłka ręczna rośnie w siłę, ale duńska gazeta „Politiken” policzyła, że ponad połowa krajów-członków IHF nie jest w stanie wystawić reprezentacji. To jednak szczegół, bo przecież każdy z tych krajów w wyborach szefa IHF dysponuje jednym głosem i jest tak samo ważny jak Niemcy czy Francja.

Moustafa wciąż powtarza, że wszystko, co robi, ma na celu powiększanie handballowej rodziny. Mówi tak nie tylko, kiedy podstawiony jest mikrofon i filmują go kamery, ale z roli nie wychodzi też podobno na prywatnych spotkaniach, gdzie teoretycznie mógłby się rozluźnić.

Lista pełnionych funkcji oraz jego zasług, którą można znaleźć na stronie internetowej International Handball Federation, jest naprawdę długa. Egipcjanin m.in. przyspieszył grę, podniósł atrakcyjność piłki ręcznej, zainicjował też spotkania przedstawicieli różnych komisji IHF, na których odbywają się burze mózgów.

Ramię młodej asystentki

To ostatnie brzmi szczególnie zabawnie, jeśli się weźmie pod uwagę styl sprawowania rządów przez Moustafę. Egipcjanin nigdy nie dopuszcza do siebie opinii innych, a jedynym zdaniem, z którym się liczy, jest jego własne. Pracownicy IHF, wezwani na rozmowę, idą do gabinetu prezydenta na miękkich nogach i ze spuszczoną głową, jak na ścięcie.

Podobno pracujący przy trwających obecnie mistrzostwach świata przedstawiciele IHF ucieszyli się, że szef nie przyjechał na turniej z powodu choroby, bo gdyby był, to mógłby zacząć wszystko ustawiać po swojemu. Moustafa nie zmienia sposobu rządzenia mimo upływu lat i słabnącego zdrowia. Dobiega już osiemdziesiątki i często podpiera się na ramieniu młodej asystentki.

Wciąż jednak nie ma dość władzy, sprawowanej nieprzerwanie od 2000 roku. Na kolejną kadencję został wybrany podczas kongresu w 2021 roku i nie było słychać deklaracji, że to już ostatni raz. Znów nie miał kontrkandydata, więc wychodzi na to, że nikt nie chce rzucać mu wyzwania. Ostatni raz przeciwnika w wyborach miał w 2009 roku, kiedy w szranki stanął Jean Kaiser z Luksemburga, ale zebrał tylko 25 głosów.

Moustafę ostro krytykował wówczas sekretarz generalny IHF Szwajcar Peter Muehlematter, którego wsparli przedstawiciele największych europejskich klubów. Lista zarzutów i wątpliwości była długa i wyglądała poważnie. Egipcjanina pytano m.in. o 500 tys. franków szwajcarskich, które dostał od IHF jako zwroty kosztów podróży, choć nie przedstawił żadnych faktur. Prawie 700 tys. dolarów, które Egipt dostał na organizację MŚ w 1999 roku, miało leżeć do 2003 roku na bankowym koncie, którym dysponował Moustafa.

Zarzuty dotyczyły nie tylko podejrzanych machinacji finansowych. Przy organizacji turnieju kwalifikacyjnego do igrzysk olimpijskich 2008 w Pekinie tak namieszał z obsadą sędziowską, że Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu kazał powtórzyć imprezę.

Moustafa miał też ograniczać finansowanie komisji antydopingowej i kazać się informować z wyprzedzeniem o planowanych kontrolach. Nikt w IHF nic z tymi zarzutami nie zrobił, a zamiast tego Muehlematter został w roku 2009 wezwany do złożenia rezygnacji.

Dwa lata później prokuratura w Hamburgu prowadziła przeciwko Moustafie dochodzenie pod zarzutem przyjęcia łapówek nazywanych „opłatami za konsultacje” przy okazji sprzedaży praw telewizyjnych. Najpierw kontrakt na lata 2006–2009 zdobyła Sportfive, kontrolowana przez francuski koncern Lagardere, a następny niemiecka UFA.

Dom Moustafy w Rheinfelden i biura w Bazylei zostały przeszukane, ale znów nie słychać było o żadnych zarzutach. Prezydent IHF bronił się sprytnie i cynicznie, mówiąc, że jest obiektem rasistowskich ataków jako jedyny Arab stojący na czele dużej sportowej organizacji. Tłumaczył się też, że Komisja Etyki Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego (MKOl) nie miała do jego umów zastrzeżeń.

Jak długo jeszcze

Trzeba przyznać, że Moustafa wie, jak walczyć o pieniądze, i rozumie, że trzeba się częścią z nich podzielić. W 2017 roku przechwalał się, że za jego rządów budżet IHF wzrósł 20-krotnie, a część środków jest przekazywana na programy rozwojowe. Urosły też mistrzostwa świata, dwa lata temu powiększone do 32 drużyn. Dzięki temu mogą zagrać egzotyczne drużyny (np. Wyspy Zielonego Przylądka), a nawet wrócić do kraju z Pucharem Prezydenta – rozgrywek dla tych zespołów, które w MŚ odpadną w pierwszej rundzie.

Przed mundialem 2015 roku w Katarze IHF zabrała miejsce przysługujące Australii pod pretekstem, że Oceania nie miała kontynentalnej federacji i przyznała dziką kartę Niemcom, którzy odpadli po walce z Polakami. Bez zgody IHF Katar nie zbudowałby też drużyny złożonej z naturalizowanych zawodników, która wywalczyła srebrny medal. Wychodzi na to, że nie ma co się na Moustafę obrażać, ale trzeba grać według jego reguł. Nie wiadomo, jak długo jeszcze.

Wydawało się, że czasy niemal dożywotnich prezydentów odeszły w przeszłość, ale stojący na czele Międzynarodowej Federacji Piłki Ręcznej (IHF) Hassan Moustafa kontynuuje tradycje szefa MKOl Juana Antonio Samarancha, prezydenta FIFA Joao Havelange’a czy rządzącego przez wiele lat siatkówką Rubena Acosty. Nic dziwnego, że mówi się o nim „faraon” i to nie tylko ze względu na pochodzenie, ale też sposób zarządzania oraz walki o wpływy, co skutecznie robi od 2000 roku.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Piłka ręczna
Liga Mistrzów. Czy Orlen Wisła Płock rozkwitnie, gdy Industria Kielce gaśnie?
Piłka ręczna
Nowe trofeum w piłce ręcznej. Superpuchar Polski 7 września w Łodzi
Piłka ręczna
Industria Kielce z kolejnym transferem. „Ten kierunek mnie zaskoczył”
Piłka ręczna
Hit transferowy w Orlen Lidze. Orlen Wisła Płock bierze mistrza olimpijskiego
Piłka ręczna
Sławomir Szmal: Dobrze, że nieustannie jeździmy na największe imprezy
Materiał Promocyjny
Jak wygląda auto elektryczne