Mistrzostwa świata w piłce ręcznej. Wjechać na autostradę

Dziś meczem z Francją w Katowicach polscy piłkarze ręczni zaczynają mistrzostwa świata. – Marzeniem jest ćwierćfinał – mówi trener Patryk Rombel.

Publikacja: 11.01.2023 03:00

Mistrzostwa świata w piłce ręcznej. Wjechać na autostradę

Foto: PAP/EPA

Trzy lata, blisko pół setki meczów, trzy wielkie imprezy. Ale dopiero te mistrzostwa będą dla pana egzaminem z pracy w roli trenera reprezentacji Polski?

Zdałem już do tej pory kilka takich egzaminów, więc sprowadzanie naszej pracy do jednego turnieju byłoby nieuczciwe wobec mnie, sztabu oraz całej reprezentacji. Wiem oczywiście, że gramy u siebie i oczekiwania są duże. Czujemy odpowiedzialność. Nigdy do żadnego turnieju nie przygotowaliśmy się tak szczegółowo jak teraz.

Udało się panu zrealizować cały plan?

Zabrakło jedynie czasu, bo tego zawsze człowiek chce więcej. Dysponowaliśmy olbrzymią ilością materiału, musieliśmy wybrać ten najistotniejszy. Tak wygląda praca z reprezentacją, w klubie czasu jest więcej. Mieliśmy tylko kilkanaście dni w pełnym składzie. Przygotowaliśmy jednak i przekazaliśmy zawodnikom to, co uznaliśmy za najważniejsze.

Kontuzjowany jest tylko Kamil Syprzak. Wysyłamy na wielki turniej wszystko, co ma najlepszego do zaoferowania polska piłka ręczna?

Podobnie było w 2021 roku, kiedy także zabrakło nam tylko Kamila. To był udany turniej. Teraz listę nieobecnych powiększa jeszcze Maciej Majdziński, ale o tym wiedzieliśmy już wcześniej, bo kontuzja zakończyła jego karierę. Syprzak zawsze robi różnicę w ataku, więc jest zawodnikiem ważnym, ale poza nim faktycznie wszyscy są zdrowi. Mam nadzieję, że nic złego już się nie wydarzy.

Jaki jest cel?

Prezes Związku Piłki Ręcznej w Polsce Henryk Szczepański mówi, że pierwsza dziesiątka, i ja się pod tym podpisuję. Naszym marzeniem jest wyjazd do Gdańska na ćwierćfinał, co gwarantuje udział w turnieju kwalifikacyjnym do igrzysk. Wiadomo jednak, że aspiruje do tego także kilkanaście innych drużyn.

Czytaj więcej

Ruszają mistrzostwa świata piłkarzy ręcznych. Może ściany pomogą Polakom

Turniej zaczynacie od spotkania z Francuzami. Mecz otwarcia przed własną publicznością to szansa, żeby mistrzów olimpijskich postraszyć?

Traktujemy to spotkanie jako ogromną szansę. Powtarzam to zawodnikom. Nie czekamy na Francuzów z lękiem. Każdy dobry wynik otwiera nam autostradę do celów, o których mówimy, a porażka niczego nie przekreśla. Francuzi przed każdą wielką imprezą myślą o złocie. My zagramy jednak w domu, przed własną publicznością, nastawieni na walkę. Chcemy tę szansę wykorzystać.

Co powiedział pan po losowaniu Sławomirowi Szmalowi, który z ostatniego koszyka wyjął wam silną Słowenię?

Że wziął złą kulkę. Nie mieliśmy szczęścia, zwłaszcza patrząc na skład innych grup. Mamy jako rywali dwa zespoły europejskie, które dużo znaczą w piłce ręcznej nie tylko dzięki reprezentacjom seniorskim, lecz także szkoleniu młodzieży. Losowanie od razu stało się jednak historią, a jego wynik stał się celem do zrealizowania.

Organizatorzy mieli prawo przydzielić jedną wybraną przez siebie drużynę do każdej z grup. Pana wybrał tak, że w drugiej rundzie Polacy napotkają Hiszpanów. Dlaczego?

Mierzyliśmy się kilkukrotnie i pokazaliśmy, że potrafimy z nimi walczyć. Ostatnio zabrakło nam tylko szczęścia, bo w decydujących dwudziestu sekundach zmarnowaliśmy dwie idealne okazje na remis. Wcześniej także sprawialiśmy Hiszpanom kłopoty. Wierzę, że to jest ten czas i miejsce, kiedy możemy ich ograć.

Co o formie drużyny powiedziały dwa ostatnie turnieje towarzyskie?

Dały nam dużo informacji, bo oglądanie kogoś na treningu albo w klubie to coś zupełnie innego niż obserwowanie go w ramach taktycznych i w grupie, z którą będzie współpracował na mistrzostwach. Dostaliśmy mnóstwo odpowiedzi. Wyznaczaliśmy też drużynie proste cele, jak konkretne granie przeciwko obrotowemu w obronie. To wszystko wymaga rozmów, pracy. Mieliśmy też kilka znaków zapytania dotyczących składu. Wybraliśmy go na podstawie wielu analiz. Tak wyrównanej rywalizacji w kadrze nie było już dawno. Przerosła moje oczekiwania.

Dobrze pan ostatnio sypiał?

Staram się, od pewnego czasu zwracam na to mocno uwagę. Wiem, że wypoczęty lepiej analizuję, szybciej myślę, jestem efektywniejszy. Siedzenie po nocach tylko przeszkadza. Jestem dzięki tym zmianom spokojniejszy, bardziej merytoryczny. To efekt mojej pracy nad sobą. Wiem, że potrzebuję 8–8,5 godziny snu. Planuję też pracę lepiej niż kiedyś. Może nie jestem wypoczęty, ale na pewno wyspany i gotowy. Jest dużo zadań, pracujemy od rana do nocy, ale muszę też mieć czas dla siebie, dla własnej równowagi: poczytać książkę, iść na spacer, położyć się o odpowiedniej porze.

Dzisiejsza reprezentacja to pana autorska drużyna?

Zawsze miałem swój pomysł na grę. Wiadomo, że oglądając mecze, każdy czerpie pomysły od innych, dostrzega pewne rozwiązania, obserwuje grę i stara się ją dopasować do tego, czym sam dysponuje. Pracowałem i rozmawiałem z wieloma trenerami, od niejednego się uczyłem. Zadbałem o to, aby tych informacji od najlepszych zebrać jak najwięcej. Korzystam z nich. To naturalne.

Pana kontrakt wygasa po mistrzostwach świata. Ten turniej to przystanek czy meta?

Widzę wiele elementów, które wciąż możemy rozwijać. Mówię nie tylko o pierwszej reprezentacji, ale także o drużynach młodzieżowych czy szkołach mistrzostwa sportowego. Wyniki pokazują, że system pracy, który przyjęliśmy trzy i pół roku temu, przynosi efekty. Reprezentacja młodzieżowa awansowała właśnie po raz pierwszy od dawna na mistrzostwa świata. To jednak proces. Na wiele pól jeszcze nie weszliśmy, inne wciąż wymagają poprawy. Mam w głowie to, co możemy zrobić.

Dużo w tym czasie przybyło panu zmarszczek?

Postarzałem się, więc przybyło. Jestem jednak tym samym człowiekiem, choć mam większy bagaż doświadczeń. Nie przeżywam pewnych rzeczy tak jak kiedyś. Umiem je sobie lepiej ułożyć w głowie. Nie przejmuję się tym, na co nie mam wpływu. Ta praca jest wymagająca: fizycznie i psychicznie. Trenerzy klubowi mają pewien rytm. Praca selekcjonera jest nieregularna, po bardzo intensywnym tygodniu pełnym napięcia często następują spokojniejsze dni.

Jest pan nerwusem?

Są rzeczy, które wyprowadzają mnie z równowagi i potrafię wybuchnąć. Nie dzieje się to zbyt często, bo staram się do wszystkiego podchodzić racjonalnie, ale czasem każdego trafia szlag. Na pewno nie jestem jednak raptusem. Staram się spokojnie reagować na to, co się dzieje.

Miał pan poczucie, że musi nadrabiać to, że nie ma wielkiego nazwiska?

Zawsze uważałem, że zawód trenera to nauka ścisła, choć jest w nim też trochę sztuki, kiedy wymaga pracy na emocjach. Merytoryczne podejście jest jednak niezbędne. Istnieje wiele aspektów, które można sprawdzić, policzyć, wytrenować. Zawsze podchodziłem w ten sposób do mojego fachu i wydaje mi się, że właśnie dzięki temu oraz merytoryce dotarłem tam, gdzie teraz jestem.

Drogę tę pokonał pan dość szybko, obejmując kadrę jako 36-latek…

Pracowitość jest moją najsilniejszą stroną. Wiem, że wielokrotnie tym wygrywałem. Dzięki niej w ogóle miałem jakąkolwiek karierę zawodniczą, a później pokonywałem kolejne szczeble na drabinie trenerskiej. Wszystko wymagało namysłu oraz analizy. Nie odkryłem żadnego złotego środka. Znalazłem w pewnym momencie swoje narzędzia, sposób pracy i komunikacji. To dało sukcesy: młodzieżowe medale mistrzostw Polski, walkę o podium z MMTS-em Kwidzyn wśród seniorów, grę w Lidze Mistrzów z Motorem Zaporoże… Kosztowało mnie to wiele lat pracy.

Mistrzostwa świata to nie tylko wyzwania, ale także nagroda...

Wszystko, co robimy, jest swego rodzaju nagrodą za to, czego dokonaliśmy do tej pory. Powtarzam to także zawodnikom. Obecna sytuacja jest wynikiem naszej pracy, często tej niewidocznej: w salach konferencyjnych, domu, biurze. Dziś odbieramy nagrodę za drogę, którą przebyliśmy.

Wielu kibiców wciąż kojarzy reprezentację piłkarzy ręcznych z drużyną Bogdana Wenty. Czujecie, że pada na was jej cień?

Ludzie mogą tak myśleć, ale dla mnie taki temat nie istnieje, nigdy nie użyłem podobnego porównania. Nie potrzebujemy tego. To był niezwykły zespół, który pojawił się w wyjątkowym czasie. Trener Wenta zbudował go z zawodników grających w czołowych klubach Bundesligi. To już jednak historia, głównie dla kibiców. My nie mamy czasu na wspominanie.

Mecz Polaków z Francją dziś o 21.00. Transmisje w TVP Sport i Viaplay

Trzy lata, blisko pół setki meczów, trzy wielkie imprezy. Ale dopiero te mistrzostwa będą dla pana egzaminem z pracy w roli trenera reprezentacji Polski?

Zdałem już do tej pory kilka takich egzaminów, więc sprowadzanie naszej pracy do jednego turnieju byłoby nieuczciwe wobec mnie, sztabu oraz całej reprezentacji. Wiem oczywiście, że gramy u siebie i oczekiwania są duże. Czujemy odpowiedzialność. Nigdy do żadnego turnieju nie przygotowaliśmy się tak szczegółowo jak teraz.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Piłka ręczna
Liga Mistrzów. Czy Orlen Wisła Płock rozkwitnie, gdy Industria Kielce gaśnie?
Piłka ręczna
Nowe trofeum w piłce ręcznej. Superpuchar Polski 7 września w Łodzi
Piłka ręczna
Industria Kielce z kolejnym transferem. „Ten kierunek mnie zaskoczył”
Piłka ręczna
Hit transferowy w Orlen Lidze. Orlen Wisła Płock bierze mistrza olimpijskiego
Piłka ręczna
Sławomir Szmal: Dobrze, że nieustannie jeździmy na największe imprezy
Materiał Promocyjny
Jak wygląda auto elektryczne