Każdego rywala trzeba szanować, ale wygrana była obowiązkiem, bo Turcy to europejska trzecia liga. Nigdy nie grali w wielkiej imprezie, eliminacje kończą zazwyczaj na rundach wstępnych. Broń mają jedną - to rozgrywający Łomży VIVE Kielce Doruk Pehlivan, obecnie wypożyczony do GWD Minden. Właśnie on przez pół godziny trzymał swoją drużynę na powierzchni i sprawił, że gospodarze w pierwszej połowie mieli kontakt z Polakami.
Biało-Czerwoni zagrali przyzwoicie. Tomasz Gębala oraz Szymon Sićko pokazali na tle tureckiej obrony duże możliwości rzutowe, a klasą dla siebie był bramkarz Piotr Wyszomirski, który - dość nieoczekiwanie - wyrasta dziś na podstawowego zawodnika drużyny narodowej.
Arkadiusz Moryto potwierdził, że to on powinien wykonywać rzuty karne, bo na początku meczu z siódmego metra pudłowali Dawid Dawydzik i Jan Czuwara. Ten ostatni na kole radził sobie jednak nieźle, podobnie jak Maciej Gębala. Obaj walkę o miejsce w kadrze wygrywają z Kamilem Syprzakiem walkowerem, bo gigant z Paris-Saint Germain po powrocie z turnieju Final Four Ligi Mistrzów miał pozytywny wynik testu na koronawirusa.
Polacy na naganę zasłużyli w 38. minucie, kiedy w ciągu kilkunastu sekund popełnili dwa błędy, które kończyły się rzutami do pustej bramki. Zespoły aspirujące - a takim są Biało-Czerwoni - na takie momenty rozprężenia nie mogą sobie pozwolić nawet z Turkami.
Podopieczni Rombla wygrali czwarty mecz z rzędu i wykonali zadanie, ale wciąż trudno powiedzieć, czego oczekiwać od nich przed zaplanowanymi na drugi tydzień stycznia mistrzostwami świata. Polacy w Egipcie stawią czoła Hiszpanom, Brazylijczykom oraz Tunezyjczykom, a to już zespoły z dużo wyższej półki. Na razie Biało-Czerwonych czeka jeszcze rewanż z Turkami. Sobotnie spotkanie w Płocku rozpocznie się o 20:00.