Mariusz poprosił mnie o urlop ze względów rodzinnych. Marcin ma pęknięty palec stopy, powinien przejść operację, ale w klubie wolą dać mu zastrzyk przeciwbólowy i posłać na parkiet. Jego klub, HSV Hamburg, ma duże ambicje, oprócz Bundesligi, gra też w Lidze Mistrzów. Nie ma czasu, by leczyć kontuzje. Ciekawe co jeszcze musi się stać z jego stopą, by pozwolono mu na zabieg. Krzysiek jest z nami mimo kontuzji pachwiny, ale nie ma sensu ryzykować jego występu. Gdy wróci do Hamburga, to pewnie znów dadzą mu zastrzyk i każą grać. Tam płacą i wymagają. Jako trener reprezentacji, nie mogę wywierać na kluby żadnego nacisku. Tym bardziej, że pozornie prezydent klubu czy menedżer zawodnika idą mi na rękę. „Ależ tak, niech jedzie, reprezentacja rzecz święta” – mówią. A w prywatnej rozmowie niedwuznacznie sugerują zawodnikowi, że taki wyjazd na zgrupowanie może mu tylko zaszkodzić, bo konkurencja w klubie jest ostra, albo kończy mu się kontrakt.
[b]Kluby bawią się z wami w ciuciubabkę? [/b]
Niestety, dla nich reprezentacja to zło konieczne. O wszystko trzeba walczyć. Michał Jurecki miał w tym tygodniu artroskopię kolana tylko dzięki uporowi sztabu reprezentacji, bo w klubie – TuS Nettelstedt Lubeka - chcieli czekać do grudnia. Wtedy prawdopodobnie na styczniowych mistrzostwach świata nie mielibyśmy z niego wielkiego pożytku.
Jesteśmy petentami: ślemy pisma, prosimy, argumentujemy. Niestety cwaniackie numery są na porządku dziennym – w ostatniej chwili dostajemy odpowiedź, że zawodnik jest kontuzjowany, albo że brakuje jakiegoś certyfikatu i w związku z tym jego przyjazd jest niemożliwy. Na szczęście wiemy, co robić, by postawić na swoim. W najgorszej sytuacji jest zawodnik, bo ma świadomość, że klub nie gra fair, ale z drugiej strony nie może się zbuntować, bo tam zarabia pieniądze. Dlatego trzeba zrozumieć Grześka. Podjął decyzję, na której dobrze wychodzi klub, a źle reprezentacja, ale przynajmniej wszystko jest jasne.
[b]Tyle kłopotów, a reprezentacji przybyło obowiązków. O awansie do mistrzostw Europy nie decyduje już dwumecz, ale rozgrywki grupowe.[/b]
Nie rozumiem jak mogło do tego dojść. Przed kwietniowym kongresem Europejskiej Federacji Piłki Ręcznej zapowiadano uproszczenie kwalifikacji, a tymczasem rozbudowano je. Zamiast dwóch spotkań mamy osiem, a byłoby dziesięć, gdyby z eliminacji nie wycofała się Gruzja. Kalendarz, i tak napięty, został jeszcze rozdęty. Spójrzmy na ten rok: w styczniu były mistrzostwa Europy, rozgrywki ligowe skończyły się w maju, potem graliśmy we Wrocławiu turniej kwalifikacyjny do igrzysk, następnie dwumecz eliminacyjny mistrzostw świata ze Szwajcarią. W sierpniu igrzyska, prosto z Pekinu chłopcy rozjechali się do klubów i wpadli w kierat od nowa. Od kilkunastu miesięcy nie byli na urlopie. Nie dziwię się, że niektórzy nie mogą patrzeć na piłkę. I jak mam w takiej sytuacji dokręcać śrubę?