Polska się budzi, wracają wielkie nadzieje

Wygrana z Koreą Płd. 25:20 daje awans do drugiej rundy

Aktualizacja: 19.01.2011 08:37 Publikacja: 19.01.2011 00:56

Polska się budzi, wracają wielkie nadzieje

Foto: AFP

Pierwszy raz było tak blisko porażki. Polacy wyszli na prowadzenie dopiero w 43. minucie. Ale to był inny mecz niż te ze Słowacją czy Argentyną. W nich zawodnicy Bogdana Wenty irytowali prostymi stratami i gubieniem kroków.

Tym razem wszystko wydawało się przemyślaną taktyką. Polacy nie pozwalali rywalom uciec zbyt daleko, a później, gdy tylko zobaczyli moment słabości Koreańczyków, rzucili im się do gardeł i nie pozwolili podnieść. Zdobyli siedem goli z rzędu, tracąc tylko jednego, i utrzymali zwycięstwo do końca.

– Przez 50 minut graliśmy bardzo skoncentrowani, wiedziałem, że nie może się skończyć źle. W pierwszej połowie brakowało tylko skuteczności w ataku – mówił Sławomir Szmal, wybrany najlepszym zawodnikiem meczu.

Mecz z Koreą odkrył jednak dla drużyny kogoś innego. Odkrył na nowo: Grzegorza Tkaczyka, który cztery lata temu prowadził Polaków do wicemistrzostwa świata jako kapitan. Po kilku zakrętach, leczeniu kontuzji i dwóch latach przerwy wrócił do drużyny, jednak częściej uzupełniał skład, niż grał główną rolę.

Tkaczyk się zmienił, ściął włosy, na szyi pojawił się tatuaż. Wydawało się, że z wiekiem stracił trochę klasy, ale kiedy pojawił się na parkiecie pięć minut przed przerwą, z ławki rezerwowych zabrał ze sobą spokój. Rzucił dwa gole, przechwycił, podał tam gdzie trzeba. Wszystko z flegmą, od niechcenia, tak, jak robią to najwięksi rozgrywający na świecie.

Polacy do przerwy przegrywali 9:10. O Koreańczykach – najlepszej drużynie turnieju spoza Europy, mówili wcześniej, że to zawodnicy ninja, którym trzeba pozwolić pobiegać, aż skończą im się baterie. Polacy zaczęli wykorzystywać większego i cięższego od wszystkich Koreańczyków Bartłomieja Jureckiego, który rzucił pięć goli – razem z Tkaczykiem najwięcej w polskiej drużynie. Po raz kolejnym cichym bohaterem drużyny został Mariusz Jurkiewicz. Robił to, co świetny defensywny pomocnik w piłce nożnej. Po cichu czyścił i mądrymi podaniami pozwalał, by sławę zdobywali jego koledzy. – Wiedzieliśmy, co robimy. Zachowaliśmy cierpliwość do końca – mówił później Tomasz Tłuczyński.

Polacy prowadzili już nawet ośmioma bramkami, skończyło się na pięciu. – Wygląda na to, że z meczu na mecz rośnie w nas nadzieja. Zawodnicy jakby się troszeczkę budzili, choć jest jeszcze sporo do życzenia. Jako grupa zaczynamy coraz lepiej funkcjonować, w pierwszej połowie trzymała nas dobra obrona, bo z przodu było dużo gorzej – mówił trener Wenta.

Czwarte z rzędu zwycięstwo dało Polakom pewny awans do drugiej rundy. Turniej zaczynał się dla nas od bólu zębów – męczarni ze Słowacją (wygrana dwiema bramkami) i Argentyną (tylko jedną), ale z każdym meczem jest coraz lepiej. Wczorajszy sukces przy sensacyjnej porażce Szwedów z Argentyną sprawia, że przed Polską niemal wolna droga do półfinału, a przynajmniej duża szansa na przejazd tą drogą na fali zielonych świateł.

W czwartek mecz z gospodarzami. Nawet jeśli przegramy, wejdziemy do drugiej rundy z dwoma punktami, tak jak Szwedzi i zapewne Argentyńczycy. Ewentualne zwycięstwo da nam cztery punkty, a Szwedów zostawi bez żadnego.

[ramka][b]4. kolejka

GRUPA D

POLSKA – KOREA POŁUDNIOWA 25:20 (10:11)[/b]

Polska: Szmal, Wyszomirski – Tkaczyk 5, B. Jurecki 5, Jaszka 4, Bielecki 4, Kuchczyński 3, Tłuczyński 3, M. Lijewski 1, Tomczak 0, Siódmiak 0, Jurasik 0, Grabarczyk 0, Jurkiewicz 0. • Słowacja – Chile 29:29 (12:15) • Szwecja – Argentyna 22:26 (14:12)

1. POLSKA 4 8 122:99

2. Szwecja 4 6 118-90

3. Argentyna 4 5 118:90

4. Korea Płd. 4 3 106-102

5. Słowacja 4 1 102-125

6. Chile 4 1 92:132

[b]GRUPA B[/b]

• Japonia – Węgry 24:28

• Norwegia – Brazylia 26:25

• Austria – Islandia 23:26

Tabela: 1. Islandia 4 8 128:97, 2. Węgry 4 6 116:103, 3. Norwegia 4 6 117:107, 4. Austria 4 2 114:116, 5. Japonia 4 2 108:129, 6. Brazylia 4 0 99:130. [/ramka]

Pierwszy raz było tak blisko porażki. Polacy wyszli na prowadzenie dopiero w 43. minucie. Ale to był inny mecz niż te ze Słowacją czy Argentyną. W nich zawodnicy Bogdana Wenty irytowali prostymi stratami i gubieniem kroków.

Tym razem wszystko wydawało się przemyślaną taktyką. Polacy nie pozwalali rywalom uciec zbyt daleko, a później, gdy tylko zobaczyli moment słabości Koreańczyków, rzucili im się do gardeł i nie pozwolili podnieść. Zdobyli siedem goli z rzędu, tracąc tylko jednego, i utrzymali zwycięstwo do końca.

Pozostało jeszcze 85% artykułu
Piłka ręczna
Więcej niż gra. Rusza akcja „Szacunek do Samego Końca” w polskiej piłce ręcznej
Materiał Promocyjny
BIO_REACTION 2025
Piłka ręczna
Jota Gonzalez w reprezentacji Polski. Czy to trener na miarę naszych marzeń?
Piłka ręczna
Liga Mistrzów. Ponury wieczór dla Orlenu Wisły. Industria żegna się z honorem
Piłka ręczna
Liga Mistrzów. Orlen Wisła Płock i Industria Kielce grają o ćwierćfinał
Materiał Promocyjny
Cyberprzestępczy biznes coraz bardziej profesjonalny. Jak ochronić firmę
Piłka ręczna
Marcin Lijewski nie będzie już trenerem reprezentacji. Nie było wyjścia
Materiał Promocyjny
Pogodny dzień. Wiatr we włosach. Dookoła woda po horyzont