Zbigniew Boniek: Nie uczą się na błędach

Prezes PZPN Zbigniew Boniek Legię Warszawa uważa za sanatorium, do którego zagraniczni piłkarze przyjeżdżają, by się wykurować, a potem idą dalej.

Aktualizacja: 03.04.2019 06:38 Publikacja: 02.04.2019 18:58

Zbigniew Boniek: Nie uczą się na błędach

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak

Adam Nawałka stracił pracę w Lechu w niedzielę, a Ricardo Sa Pinto w Legii w poniedziałek. Pan też załamuje ręce, słysząc takie informacje?

Ubolewam, bo widzę wielki chaos i zbyt dużo nerwowych ruchów. Jednak jako prezes związku nie mam wpływu na politykę personalną klubów. One trenerów zatrudniają, uzgadniają warunki pracy, wysokość kontraktów, ostatecznie zwalniają. I tylko one określają moment, w którym to robią.

A w Lechu i Legii to był właściwy moment?

Nie wiem. Obydwie drużyny grały poniżej oczekiwań, więc z punktu widzenia właścicieli czy prezesów, którzy zawsze znajdują się pod presją, być może to był ostatni dzwonek. Ale ja nie jestem w stanie tego ocenić. Wiem tylko, że wynik drużyny nie zależy wyłącznie od pracy trenera. Także od umiejętności zawodników i ogólnej atmosfery.

Czyli, mówiąc wprost, w dużym stopniu od władz klubu.

Każdemu trenerowi można coś zarzucić. Adam Nawałka rozpoczął treningi z Lechem 16 stycznia, mimo że pierwszy mecz ligowy rozgrywał 8 lutego. Więc chyba zbyt późno wyszedł na boisko. Jesienią próbował młodych zawodników, a wiosną nie mógł się zdecydować na kogo postawić.

Może właśnie ktoś w klubie powinien mu na to zwrócić uwagę.

Od spraw szkolenia i problemów na boisku jest trener, a nie prezes. Ale w Polsce na ogół kluby dają trenerom zbyt dużo władzy. Trenerowi się wydaje, że jest od wszystkiego, że nie ma nad sobą żadnej kontroli i robi co chce. Jak dasz mu klucze do każdych drzwi, to je otworzy. A on powinien czuć, że musi się konfrontować z innymi opiniami we wszystkim, poza szkoleniem. A prezes ma stworzyć takie warunki, żeby trener mógł normalnie pracować.

Lech chyba właśnie pozwolił trenerowi na zbyt wiele, co doprowadziło do porażki.

Martwi mnie to, że tego rodzaju błędy w Lechu i innych, nawet najlepszych klubach powtarzają się. Jakby nikt nie potrafił wyciągnąć wniosków z porażek. To samo dotyczy Legii. To jest klub z potencjałem, dającym jak na polskie warunki wyjątkowe możliwości. Legia powinna być lokomotywą dla innych polskich klubów w Europie pod względem sportowym i finansowym. Przez chwilę była. Ale jeśli na czymś się nie znasz to nie możesz podejmować dobrych decyzji. W klubach za dużo się myśli o pieniądzach, a za mało o grze.

W Legii nie tylko trener nie sprawiał wrażenia fachowca, ale i piłkarze nie zachwycali swoją grą.

Ale ktoś ich sprowadził. Dobrzy piłkarze tworzą dobre widowisko, przeciętni – przeciętne, a słabi żadnego, tylko podają sobie piłkę. W ekstraklasie są przeciętni. A na Legię patrzę jak na sanatorium, do którego przyjeżdżają zawodnicy z zagranicy, żeby się w dobrych warunkach wykurować, a potem idą dalej. Po co dobry polski klub sprowadza zawodników z zagranicy? Żeby wygrywać w europejskich pucharach. A potem ci, którzy się wyróżniają: Nikolić, Prijović , Odjidja-Ofoe odchodzą, a na ich miejsce przychodzą turyści. Jaki zawodnik, taka gra.

Kiedy pan przychodził do Juventusu, od sześciu lat trenerem był tam Giovanni Trapattoni, a potem został na kolejne cztery. To był złoty okres klubu z mistrzostwem i pucharem Włoch oraz dwoma europejskimi pucharami. Lata minęły, ale stabilność pracy chyba pozostaje receptą na sukcesy.

Stabilizacja nie powinna dotyczyć tylko trenera, ale i piłkarzy. Mówi się, że trenera można ocenić po dwóch – trzech sezonach. Zgoda, ale w dzisiejszych czasach drużyna szybciej się zmienia. Inaczej podchodzą do gry ci z pierwszego składu, a inaczej ławka rezerwowych. Każdy ma swoje interesy. Wydaje się, że tę samą grupę piłkarzy trudno prowadzić dłużej niż dwa lata. A jeśli szef czuje, że traci zaufanie do trenera, to lepiej zmienić go od razu, kiedy pojawiają się wątpliwości, że nic z jego pracy nie wyjdzie. Z trenerem jak z żoną. Jak masz dobrą żonę, to ją trzymaj. Ale jeśli stracisz do niej zaufanie, to lepiej tego nie ciągnąć.

Proponuję inne porównanie – do Czechów. Tamtejsze kluby stale grają w rozgrywkach europejskich. W czym jesteśmy od nich gorsi?

Czechy mają słabszych piłkarzy niż Polska, ale lepiej zorganizowane kluby. To jest podstawa i na tym polega różnica. Na mądrości zarządzania.

Z Adamem Nawałką nawet święty by nie wytrzymał.

Dlaczego? Ja wytrzymałem. Adam jest trudny, specyficzny i wymagający, ale można się z nim dogadać. Pod warunkiem że każdy będzie dbał o to, do czego został powołany.

Pan się z nim często kłócił?

Nigdy. Tylko dyskutowaliśmy, nie zawsze się ze sobą zgadzając. Ja na przykład uważałem, że powinien zabrać na mistrzostwa do Rosji 19 zawodników do grania i trzech, żeby się przyzwyczaili do wielkiego turnieju. Takich jak Przemysław Frankowski czy Sebastian Szymański. Adam myślał inaczej i zabrał takich, którzy na wyjazd nie zasługiwali. W porządku. Jako prezes związku miałem mu zapewnić odpowiednie warunki przygotowań do mundialu i to PZPN zrobił. Gra – to już należy do trenera. Dziś, kiedy selekcjonerem jest Jurek Brzęczek, nic się nie zmieniło. Rozmawiamy, ale niczego nie sugeruję. Kartkę ze składem dostaję tak jak dziennikarze: na półtorej godziny przed meczem.

A miał pan jakieś naciski, żeby zwolnić selekcjonera?

Którego? Coś tam było takiego, kiedy reprezentacja zremisowała z Mołdawią w Kiszyniowie. Uznałem jednak, że Waldemar Fornalik jest przyzwoitym człowiekiem i dobrym trenerem. Ja go wprawdzie nie zatrudniałem, ale nie będę go zwalniał.

Adam Nawałka zwolnił się sam czy otrzymał propozycję nie do odrzucenia?

Adamowi po mundialu kończył się kontrakt i pojawiły się u niego wątpliwości: przedłużać czy nie. Jako przyjaciel powiedziałem mu: jeśli odejdziesz teraz, to ludzie będą cię szanować. Wprawdzie mundial nam się nie udał, ale dostarczyłeś wszystkim mnóstwo wspaniałych przeżyć. Zachowają cię w dobrej pamięci. A jako prezes dodałem: drużynę trzeba przebudować, czekają cię ciężkie mecze w Lidze Narodów. Przegrasz pierwszy z Włochami i po tobie. Ci sami ludzie, którzy cię kochali, będą na ciebie gwizdać. Zastanów się. Nazajutrz powiedział, że ma wątpliwości. A jeśli tak, to lepiej się rozstać.

Miałby pan teraz coś do powiedzenia Adamowi Nawałce?

On sobie da radę. Myślę o czym innym, bo zależy mi na silnych klubach. Gdybym ja był prezesem Lecha lub Legii, to one dzisiaj byłyby w innym miejscu. Wie pan dlaczego? Bo się na tym znam.

Adam Nawałka stracił pracę w Lechu w niedzielę, a Ricardo Sa Pinto w Legii w poniedziałek. Pan też załamuje ręce, słysząc takie informacje?

Ubolewam, bo widzę wielki chaos i zbyt dużo nerwowych ruchów. Jednak jako prezes związku nie mam wpływu na politykę personalną klubów. One trenerów zatrudniają, uzgadniają warunki pracy, wysokość kontraktów, ostatecznie zwalniają. I tylko one określają moment, w którym to robią.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Piłka nożna
Górnik Zabrze na ścieżce do sukcesu. Na taki sezon czekał 30 lat
Piłka nożna
Stefan Szczepłek: Wisła zdobyła Puchar Polski. Za takie mecze kochamy piłkę
Piłka nożna
Hiszpanie zapewnili Wiśle Kraków Puchar Polski. Dogrywka i wielkie emocje na Narodowym
Piłka nożna
Kolejny kandydat na trenera odmówił Bayernowi
Piłka nożna
Ostatnia szansa, by kupić bilety na Euro 2024. Kto pierwszy, ten lepszy
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił