Dumni z bycia wieśniakami

Właściciel Hoffenheim, atakowany na wielu stadionach Bundesligi, w trzytysięcznej wsi zbudował klub, który od ponad dekady gra na salonach i ma już za sobą debiut w Lidze Mistrzów.

Publikacja: 02.03.2020 21:00

Dietmar Hopp

Dietmar Hopp

Foto: AFP

Dietmar Hopp w kwietniu skończy 80 lat, a jego nazwisko stało się synonimem sukcesu niemieckiej gospodarki. Firmę SAP, która dziś jest sponsorem Hoffenheim, założył do spółki z czterema kolegami w 1972 roku, gdy wielu z tych, którzy obrażają go na meczach, nie było jeszcze na świecie.

Prężnie rozwijające się przedsiębiorstwo zostało trzecią co do wielkości grupą z branży IT, po Microsoft i Oracle, najlepiej wycenianą marką w Niemczech, a Hoppowi zapewniło dostatnie życie i miliardy na koncie, które mógł zainwestować w futbol.

Wybór miejsca był nieprzypadkowy. Multimiliarder, zanim zdecydował się na karierę informatyczną, próbował swoich sił jako napastnik w amatorskiej drużynie Hoffenheim. Wyprowadzać klub z futbolowego zaścianka zaczął jeszcze w latach 90. Kiedy w 2005 roku ogłosił, że chce z nim awansować do Bundesligi, wielu pukało się w czoło. On jednak wierzył w powodzenie misji.

Zatrudnił trenera Ralfa Rangnicka, który z Schalke grał w europejskich pucharach, i już rok później wspólnie świętowali historyczny awans do 2. Bundesligi, a po kolejnych 12 miesiącach Hoffenheim zadebiutowało w Bundeslidze. Z przytupem – kończąc rundę jesienną na pozycji lidera i wnosząc powiew świeżości. Bo choć kibice zespołu nie przyjeżdżali na mecze traktorami jak fani holenderskiego De Graafschap Doetinchem, budzili ciekawość.

Siódme miejsce w pierwszym sezonie rozbudziło apetyty, ale jak to często bywa, po początkowej euforii beniaminek zderzył się z rzeczywistością i zamiast piąć się w górę tabeli, stał się średniakiem, który musiał radzić sobie z innymi problemami – jak utrzymać się w elicie.

Rangnick w 2011 roku spakował walizki, protestując przeciw sprzedaży Brazylijczyka Luiza Gustavo do Bayernu. A zmieniani przez Hoppa kolejni trenerzy musieli pogodzić się z tym, że klub żyje z transferów. Dzięki temu od kilku lat jest finansowo niezależny od właściciela, który włożył w Hoffenheim około 350 mln euro, budując dwa stadiony i nowoczesne centrum treningowe.

Julian Nagelsmann pokazał, że nawet w takich warunkach można stworzyć drużynę, która rzuci wyzwanie Bayernowi i Borussii Dortmund. To on stoi za największym sukcesem – trzecim miejscem w sezonie 2017/2018, dającym przepustkę do fazy grupowej Ligi Mistrzów.

Najmłodszy trener w Bundeslidze (w lipcu będzie obchodził 33. urodziny) trafił na listę życzeń wielu klubów, z Bayernem na czele. Wybrał jednak chyba jeszcze bardziej znienawidzony przez kibiców, istniejący od 2009 roku i sponsorowany przez Red Bulla RB Lipsk.

Takie projekty w całym piłkarskim świecie wzbudzają złość i pogardę. Tym bardziej w Niemczech, w których zasada 50+1 zabrania inwestorowi posiadania większościowego pakietu w klubie (większość musi mieć stowarzyszenie składające się z członków klubu). Hopp skorzystał z furtki dla sponsorów z 20-letnim stażem i dzięki pozwoleniu DFL, zrzeszającej zespoły 1. i 2. Bundesligi, nabył już w sumie 96 procent akcji.

Dla ceniących tradycję stał się ucieleśnieniem wszelkiego zła, symbolem postępującej komercjalizacji futbolu. Szef Borussii Hans-Joachim Watzke ostrzegał przed klubami z probówki, a kibice z Dortmundu swoją dezaprobatę dla działalności Hoppa wyrażali często i głośno.

Tydzień temu sympatycy innej Borussii – tej z Moenchengladbach – rozwinęli transparent z głową właściciela Hoffenheim na celowniku. W miniony weekend do protestu przyłączyli się kibice Bayernu i Unionu Berlin, prezentując wulgarne bannery, a Hopp opowiadał, że przypomniały mu się mroczne czasy.

On sam, podobnie jak jego piłkarze, przyzwyczaił się już, że Bundesliga nazywa ich wieśniakami, można powiedzieć, że jest nawet z tego dumny. Ale w ostatnich tygodniach coś w nim pękło i już nie zamierza milczeć.

Dietmar Hopp w kwietniu skończy 80 lat, a jego nazwisko stało się synonimem sukcesu niemieckiej gospodarki. Firmę SAP, która dziś jest sponsorem Hoffenheim, założył do spółki z czterema kolegami w 1972 roku, gdy wielu z tych, którzy obrażają go na meczach, nie było jeszcze na świecie.

Prężnie rozwijające się przedsiębiorstwo zostało trzecią co do wielkości grupą z branży IT, po Microsoft i Oracle, najlepiej wycenianą marką w Niemczech, a Hoppowi zapewniło dostatnie życie i miliardy na koncie, które mógł zainwestować w futbol.

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Piłka nożna
Górnik Zabrze na ścieżce do sukcesu. Na taki sezon czekał 30 lat
Piłka nożna
Stefan Szczepłek: Wisła zdobyła Puchar Polski. Za takie mecze kochamy piłkę
Piłka nożna
Hiszpanie zapewnili Wiśle Kraków Puchar Polski. Dogrywka i wielkie emocje na Narodowym
Piłka nożna
Kolejny kandydat na trenera odmówił Bayernowi
Piłka nożna
Ostatnia szansa, by kupić bilety na Euro 2024. Kto pierwszy, ten lepszy
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił