Na razie piłkarze mają wolne do końca marca, ale w dynamicznej sytuacji wiele się może zmienić. Ostatni raz sezon nie został dokończony w 1939 roku z powodu wybuchu II wojny światowej, czyli ponad 80 lat temu.
Gdy przez chuliganów piłkarze grali ostanio przy pustych trybunach, w kasach klubów bardzo brakowało pieniędzy, które kibice zostawiali na stadionie w dniu meczu.
Od kilku lat przychody klubów ekstraklasy rosły. Według raportu firmy doradczej Deloitte za rok 2018 do klubów w najwyższej klasie rozgrywkowej trafiło 528 milionów złotych, z czego 155 mln od Canal+ . Teraz miało być lepiej, bo dzięki nowemu kontraktowi telewizyjnemu (wszystkie mecze pokazuje Canal+, a wybrane także TVP), kluby miały otrzymać od telewizji do podziału minimum 225 mln.
Nie wiadomo, co się stanie, jeśli liga nie zostanie dokończona – ostatnią transzę pieniędzy telewizje miały wypłacić po zakończeniu sezonu. Każda kolejka mniej może oznaczać stratę nawet 7–8 milionów.
Jeśli się nie gra, albo gra przy pustych trybunach, nie ma też przychodów z dnia meczowego, czyli z biletów, kateringu, pamiątek. Według raportu Deloitte w 2018 roku kluby ekstraklasy zarobiły w ten sposób 83,1 mln złotych, przy średniej frekwencji 8878 widzów, co stanowiło 16 proc. ich przychodów. W tym sezonie frekwencja była nieznacznie wyższa.