Od początku było jasne, że mecz w Zabrzu wart jest więcej uwagi, niż podpowiadała tabela. Górnik jest w niej na ostatnim miejscu, ale to tylko stan przejściowy. Spotkanie z Wisłą to potwierdziło.
Żaden z trenerów się do tego nie przyzna, ale dla nich to spotkanie było wyjątkowo prestiżowe. Maciej Skorża ściga się w Wiśle z cieniem Kasperczaka i jego wielkiej drużyny sprzed kilku lat. Kasperczak – jak każdy trener – wolałby, żeby młodszy kolega po fachu tego cienia nie dogonił.
Górnik prowadził od 54. minuty. Po rzucie wolnym Tomasza Hajty piłka spadła pod nogi Przemysława Pitrego. Napastnik Górnika strzelił, piłka jeszcze otarła się o któregoś z zawodników Wisły i wpadła pod poprzeczkę bramki Mariusza Pawełka. Gdy leciała w stronę bramkarza Wisły, wydawało się nieprawdopodobne, że wpadnie pod poprzeczkę, i może Pawełek też w to uwierzył. Mógł w tej sytuacji zrobić więcej.
To był pierwszy gol Pitrego dla Górnika i pierwszy gol drużyny z Zabrza, od kiedy jej trenerem jest Kasperczak. Jak się potem okazało, ta bramka dała Górnikowi tylko punkt i nie wyciągnęła go z ostatniego miejsca w tabeli. Wisła miała kilka szans do zdobycia gola, wykorzystała tę z 84. minuty: do ładnego dośrodkowania Patryka Małeckiego wyskoczył Radosław Sobolewski i uderzeniem głową pokonał Michala Vaclavika.
Liderem ekstraklasy znów jest Polonia Warszawa (dzięki temu, że strzeliła jedną bramkę więcej niż Legia). Zespół Jacka Zielińskiego pokonał 2:0 Odrę Wodzisław, grając bez Radosława Majewskiego (nie wyglądał na kontuzjowanego, gdy kursował w sobotę po trybunach stadionu przy Konwiktorskiej).