Jestem już gotowy, szybko dajcie mi reprezentację

Ryszard Tarasiewicz, trener Śląska Wrocław o pewności siebie, mobilizowaniu zawodników, budowaniu własnego wizerunku i marzeniach, do spełnienia których wcale nie trzeba doświadczenia

Aktualizacja: 22.11.2008 00:38 Publikacja: 21.11.2008 20:20

Ryszard Tarasiewicz

Ryszard Tarasiewicz

Foto: Fotorzepa, Raf Rafał Guz

[b]Od kiedy jest pan w polskiej lidze, zrobiło się dużo ciekawiej. Pojechał pan na mecz z Jagiellonią i pokłócił się z trenerem Michałem Probierzem, konferencja z Franciszkiem Smudą po meczu z Lechem też się zakończyła awanturą. Po co to panu? [/b]

Jak mnie ktoś nie atakuje, to nie kąsam. Ale jeśli ktoś ma inny punkt widzenia ode mnie, a ja bym nie powiedział o tym głośno, to później męczyłyby mnie wyrzuty sumienia. Nie poniżam, nie robię nikomu krzywdy, bo to nie leży w moim naturze, ale bardzo mnie denerwuje, kiedy inni to robią. Trener Smuda robił dramat, że wypadł mu jeden zawodnik z 22-osobowej pełnowartościowej kadry. Tym samym pokazuje brak szacunku dla przeciwnika i dla reszty zawodników.

[b]Lubi pan zawsze mieć rację? [/b]

Lubię wyrażać swoje zdanie, ale zawsze zaczynam je od słów „uważam że”, podkreślając że nie wszyscy muszą je podzielać. Jakbym sprawę zostawił, to później źle bym się czuł. Wiem, jak to jest odbierane, wiem, co ludzie myślą o Tarasiewiczu. Że choleryk, że snob. Ale ja na siłę kolegów nie szukam, a przyjaciół nie mam w ogóle. Na przyjaciół trzeba mieć czas, trzeba im wszystko opowiadać, dzielić z nimi troski, a mnie czasu brakuje. Nawet w kontaktach z żoną nie jestem do końca otwarty. Skoro nie mam przyjaciół, to nie mogę też oszukiwać sam siebie. Nie znoszę hipokryzji, jak kogoś nie lubię, to nie klepię go po plechach i nie życzę powodzenia. W takich wartościach starałem się wychowywać dzieci. Starszy syn Paweł jest jeszcze gorszy ode mnie i będzie mu w życiu ciężko, bo bardzo się stawia.

[b]To prawda, że dobra gra Śląska w tym sezonie to przede wszystkim zasługa pana zdolności motywatorskich? [/b]

Absurd. Mam doświadczenie jako piłkarz i wiem, jak chłopaków zmobilizować, ale wyłącznie dzięki temu to można góra trzy mecze szczęśliwie wygrać. Moi zawodnicy wiedzą, czego od nich oczekuję, wszystko tłumaczę im na spokojnie. To prawda, że czasem zdarza mi się eksplodować, ale rzadko. Kiedyś wybiłem szybę w szatni, innym razem kopnąłem zgrzewkę wody tak mocno, że przez cztery tygodnie bolały mnie wiązadła w kolanie. Nigdy jednak nie poniżam zawodników, nie obrażam ich. Wiem, jak to jest, gdy trener przez kilka minut wyzywa zawodnika od idiotów. Połączenie umiejętności mobilizacji i wiedzy o futbolu to dla trenera wymarzona mieszanka. A ja jestem dobrym trenerem.

[b]Co daje panu taką pewność?[/b]

Wiem, co robiłem, kiedy Śląsk był w trzeciej lidze – ufałem swoim umiejętnościom i miałem rację. Wiem, co robiłem, gdy trenowałem Jagiellonię, wiem, jak biegali jej zawodnicy wcześniej i jak po zajęciach ze mną. Zostałem stamtąd zwolniony, bo nie chciałem przedłużyć kontraktu. Działacze tego klubu zapewniali codziennie jak mi ufają, a o zwolnieniu poinformowali mnie telefonicznie, bo nikt nie miał odwagi powiedzieć mi tego prosto w oczy. Teraz dziennikarze też mi ciągle coś wyszukują, że niby Śląsk gra jako beniaminek siłą rozpędu. Z 14 meczów przegraliśmy tylko trzy, a na każdym poziomie rozgrywek najbardziej liczy się regularność. Nie natrafiłem jeszcze na przeciwnika, który przez 90 minut dyktowałby nam warunki tak, jak my dyktowaliśmy w drugiej lidze. Staramy się prowadzić grę, z kontry gramy tylko wtedy, gdy zmusi nas do tego rywal.

[b]Nie za bardzo ceni pan przeciwników i pracę innych trenerów... [/b]

Uważam, że pewne zespoły – te skazywane na sukces w polskim futbolu – w ogóle nie robią postępów. Jeśli już grają dobrze, to dlatego że pracę wykonuje jeden zawodnik, który akurat ma swój dzień. Myślę, że na pewno dużo ciężej ma Maciej Skorża niż Franciszek Smuda, bo jeśli bramki nie zdobędzie Paweł Brożek, to kto? Śląsk jest dla mnie olbrzymią satysfakcją, bo nie mam obsesji wyniku. Wiem, że jeżeli będę zadowolony ze stylu, to i oczekiwane rezultaty kiedyś przyjdą.

[b]To, że grająca mało atrakcyjny futbol Polonia Warszawa jest w czołówce tabeli, to wstyd? [/b]

Nie. Jeśli ktoś tak uważa, to niech Polonię pokona. Futbol to nie tylko atak. Jeśli Lech prowadzi z Nancy 2:1 i są wyraźne sygnały, że rywale mogą wyrównać, to ma przestać myśleć o strzeleniu trzeciego gola, tylko powinien zacząć się bronić. Nie trzeba udowadniać światu, że Lech jest w stanie rozbić wszystkich w pył i trenera trzeba nosić na rękach. To nie jest odwaga, to jest głupota. Odwaga proszę pana to – z naukowego punktu widzenia – jest brak wyobraźni.

[b]Czyje obrazki pan całuje przed każdym meczem – świętych czy rodziny?[/b]

Świętych. Jest Matka Boska, nasz papież, druga Matka Boska, medalik na szyi też całuję. Jestem wierzący i praktykujący. Jak tylko mam czas, to z całą rodziną chodzimy do kościoła, pomaga mi to. Ale przed meczem nigdy się nie modlę o wynik. Modlę się o to, żebyśmy wszyscy zdrowo wrócili do domu, i Śląsk, i przeciwnicy.

[b]Dziwny ma pan wizerunek, niespójny.[/b]

Honor, godność i lojalność zawsze były dla mnie najważniejsze, ale wiem, że ludzie to różnie odbierają. Kiedy jeszcze grałem w Śląsku i przyjeżdżałem z osiedla, to też mówili: „o dziedzic przyjechał, o książę przyjechał”. Przyzwyczaiłem się i wiem, że to, co robię, nie wpływa dobrze na moją przyszłość, a ja przecież będę selekcjonerem reprezentacji.

[b]Reprezentacji Polski?[/b]

Tak. Jeśli to się nie stanie w najbliższym czasie, to wejdę do pokoju, wezmę teczkę i wyjdę. Tak samo jeśli praca przestanie sprawiać mi przyjemność. Nie będę na siłę pracował, przychodził jak do fabryki. Mam szczęście, że robię to, co lubię, że mogę sprawić, żeby piłkarze osiągnęli to, czego ja nie mogłem – głównie z powodów zdrowotnych. Nie mówię, że kładłem się spać o 22, ale byłem w stanie dużo poświęcić, stać mnie było na wyrzeczenia. Od 3 stycznia do 7 marca nie paliłem, bo mieliśmy okres przygotowawczy. Pamiętam te daty dokładnie, był to zawsze bardzo ciężki okres. Tak samo uważałem na alkohol. Wiedziałem, że mam technikę, ale nie zdrowie. A przestojów w grze nie lubiłem.

[b]To, że przez wiele lat mieszkał pan we Francji, pozwala panu na tak otwarte deklaracje? „Wkrótce będę selekcjonerem” – wie pan jak to brzmi? Przecież pan w ekstraklasie pracuje pierwszy sezon. [/b]

No i co z tego? Uważam, że za rok, dwa lata będę gotowy. Mówię to z pełną odpowiedzialnością. Jak miałem siedem lat, to chciałem piłki podawać. Jak miałem dziesięć i je podawałem, to się dziwiłem, że ci piłkarze mają tyle miejsca, a nie strzelają. No to później jak już grałem w pierwszej lidze, to prułem z 25 metrów długo się nie zastanawiając. Teraz chcę być selekcjonerem i niech mi nikt głupot nie opowiada, że trzeba najpierw pracować we wszystkich klubach przez 100 lat. To, co mam wiedzieć, to już wiem i chcę to przekazać jak najszybciej. Mam 46 lat, daje sobie osiem na spełnienie marzeń. Uważam, że jeżeli będę selekcjonerem, to ta reprezentacja będzie dobrze grała. Myślę, że wszystko zależy od selekcji, a wybór jest przecież duży.

[b]Nie podoba się panu praca Leo Beenhakkera?[/b]

Leo widzi takich piłkarzy, ja bym widział innych. Z większością decyzji Beenhakkera się nie zgadzam. Jeżeli przygotowuje 30 piłkarzy na Euro, potem wybiera 23, a w ostatniej chwili dowołuje kogoś z wakacji i ten ktoś gra, to coś jest nie tak. Kosztem tych, którzy mają większe umiejętności, stawiałbym na tych, którzy teraz są w dobrej formie. Trzeba być wiarygodnym i sprawiedliwym.

[b]Kogo uważa pan za konkurenta do stanowiska selekcjonera?[/b]

Uważam, że bardzo dobry wynik w poprzednim sezonie zrobił Jan Urban w Legii. Nie miał dobrego składu, a zdobył wicemistrzostwo. Dużo więcej można było zrobić przede wszystkim w Lechu Poznań. Ale kto może być selekcjonerem sam nie wiem. Gdyby Górnik Zabrze miał lepsze wyniki, na pewno w PZPN postawiliby na Henia Kasperczaka, ale teraz... Henio zawsze pracował w poukładanych zespołach. Nie oszukujmy się, że Górnik potrzebuje siedmiu wzmocnień, bo nie ma tam aż tak złych piłkarzy. Przecież nie po to w Zabrzu zatrudniali kogoś o takim nazwisku, by potrzebował więcej czasu niż Marek Motyka w Polonii Bytom. Powiedzmy wprost – gdyby Górnika nie prowadził Kasperczak, po takich wynikach trenera czekałaby masakra. A Henio ma ochronę.

[b]O pana drużynie mówią, że pierwszy raz Śląsk dał Polsce trochę świeżego powietrza... [/b]

Szukam piłkarzy z głową, bo to jest w piłce najważniejsze. Obejrzenie meczu Śląska zajmuje mi pięć godzin, przygotowuję swoim zawodnikom skrót, co chwila go przerywam i tłumaczę, jak powinni się zachować. Nie mogę im mówić, że w moich czasach to się zapieprzało, że nie mają jaj, mimo że poziom od moich czasów się obniżył. Ja trenowałem od rana do wieczora, a teraz odwożę syna na francuski o godzinie 18 i widzę, że te oświetlone Orliki stoją puste...

[b]Piłkarze się teraz gorzej prowadzą?[/b]

Jak poczuję alkohol, to biorę zawodnika na rozmowę w cztery oczy. Jeśli nie zrozumie, to go odsuwam od składu. Problem przez trzy lata miałem tylko z jednym zawodnikiem, przesunąłem go do Młodej Ekstraklasy, ale to był incydent. Moi piłkarze wiedzą, czego od nich oczekuję. Trenerzy, którzy mówią, że drużyna grała inaczej, niż miała grać, szukają taniego wytłumaczenia swojej niemocy. Większość wychodzi z założenia „to ja jestem trenerem, a wy macie mnie słuchać”. A w Śląsku jest dialog. Wreszcie w jakiejś drużynie dobrze się czuje Sebastian Mila, to może Tarasiewicz jest też dobrym pedagogiem. Vuka Sotirovicia nie można publicznie urazić, bo to Serb, a ich duma wtedy bardzo cierpi. Jak mam z Vukiem problem, biorę go na bok i mówię, żebyśmy się szanowali, bo jak nie, to go ośmieszę przy drużynie. Działa.

[b]A pana krzyki na sędziów po każdym meczu nie obrócą się przeciwko Śląskowi?[/b]

Kiedy do każdej piłki startujemy szybciej i skaczemy wyżej, a przeciwnik wybija nas z rytmu tylko faulami, to nie potrafię siedzieć cicho. Jeśli ŁKS ma 29 fauli i jedną żółtą kartkę, a my 13 fauli i trzy żółte kartki, to chyba coś jest nie tak. Ale ja sędziów nie wyklinam, spokojnie im tłumaczę, proszę, żeby jeszcze raz obejrzeli mecz. Ostatnio dostaliśmy od arbitra list z przeprosinami. Techniczny mnie uspokaja, żebym linii nie przekraczał, a przecież nie jesteśmy w operze. W koszykówce trener co chwila prosi o czas, a ja mam tylko 12 minut w przerwie. I to też rzadko, bo wtedy piłkarze sami wyjaśniają nieporozumienia.

[b]Który z nich robi wtedy odprawę?[/b]

Nie wiem. Stoję i palę papierosa daleko od szatni, żeby nie słuchać.

[i]rozmawiał Michał Kołodziejczyk [/i]

[ramka][b]Ryszard Tarasiewicz[/b] Urodzony 27 kwietnia 1962 we Wrocławiu. W reprezentacji Polski rozegrał 58 meczów i strzelił 9 goli. Uczestnik mundialu 1986 w Meksyku. Grał w Śląsku, Neuchatel Xamax, AS Nancy i Lens. Jako trener prowadził Jagiellonię Białystok i Śląsk Wrocław, z którym awansował najpierw do drugiej ligi, a w 2008 roku do ekstraklasy [/ramka]

[b]Od kiedy jest pan w polskiej lidze, zrobiło się dużo ciekawiej. Pojechał pan na mecz z Jagiellonią i pokłócił się z trenerem Michałem Probierzem, konferencja z Franciszkiem Smudą po meczu z Lechem też się zakończyła awanturą. Po co to panu? [/b]

Jak mnie ktoś nie atakuje, to nie kąsam. Ale jeśli ktoś ma inny punkt widzenia ode mnie, a ja bym nie powiedział o tym głośno, to później męczyłyby mnie wyrzuty sumienia. Nie poniżam, nie robię nikomu krzywdy, bo to nie leży w moim naturze, ale bardzo mnie denerwuje, kiedy inni to robią. Trener Smuda robił dramat, że wypadł mu jeden zawodnik z 22-osobowej pełnowartościowej kadry. Tym samym pokazuje brak szacunku dla przeciwnika i dla reszty zawodników.

Pozostało 93% artykułu
Piłka nożna
Ostatnia szansa, by kupić bilety na Euro 2024. Kto pierwszy, ten lepszy
Piłka nożna
Mecz życia na Stadionie Narodowym. Wysoka stawka finału Pucharu Polski
Piłka nożna
Borussia Dortmund skarciła gwiazdy PSG
Piłka nożna
Niemiecka i hiszpańska prasa po Bayern - Real. "Nierozstrzygnięta bitwa w Monachium"
Piłka nożna
Bayern - Real. Cztery gole i cztery minuty, które wstrząsnęły półfinałem Ligi Mistrzów
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił