Wisła zbiera punkty, nie zbierając dobrych recenzji, a Legia znalazła się w kryzysie w najgorszym momencie. Już jej gra w remisowym meczu z Lechem nie mogła zadowolić , ale tłumaczono to klasą rywala.
To działo się zaledwie przed dwoma tygodniami. Od tamtej pory legioniści rozegrali trzy mecze, jeden słabszy od drugiego. Najpierw zdobyli punkty z ŁKS, dzięki samobójczej bramce Roberta Sieranta w doliczonym czasie, potem przegrali dwukrotnie z Ruchem w półfinale Pucharu Polski. Po porażce na Łazienkowskiej 0:1 Jan Urban powiedział, że nie znajduje słów, którymi mógłby usprawiedliwić swoich piłkarzy, ale zapowiedział, że w rewanżu ich winy zostaną odkupione. Jednak rewanż legioniści ponownie przegrali 0:1 i trener z trudem trzymał język na wodzy, żeby nie powiedzieć wszystkiego, co myśli o swoich zawodnikach.
Legia po meczu z Ruchem pozostała na Śląsku. Wisła mogła się przygotowywać spokojnie, ponieważ z rozgrywek o Puchar Polski odpadła w ćwierćfinale, po dwóch porażkach z Lechem. Ale krakowianie też mają problem, który widać było w ostatnim meczu z Piastem. Wynik 1:1 to dla nich strata 2 punktów. Nie dość, że w prosty sposób dali sobie wbić bramkę, to jeszcze z wielu wypracowanych okazji wykorzystali zaledwie jedną.
Dopóki Paweł Brożek był zdrowy, Wisła mogła być spokojna – rzadko się zdarzało, by nie strzelił bramki. Ale po przerwie spowodowanej kontuzją Brożek nie jest już tak jak dawniej dynamiczny i skuteczny. Wprawdzie dwa gole strzelone Górnikowi świadczą o czymś innym, ale spotkanie z Piastem było dla niego nieudane.
Występujący w ataku Patryk Małecki i Piotr Ćwielong, bardzo aktywni i przez to widoczni, nie są przy tym skuteczni. A akcje Pawła Brożka z Rafałem Boguskim były w niedalekiej przeszłości znakiem firmowym Wisły.