W każdym meczu drużyna z Warszawy gra o przełamanie fatalnej passy. Chyba wszyscy w klubie i kibice też wierzą, że jedno zwycięstwo da oddech, odblokuje głowy i spowoduje, że potem już będzie łatwiej. Nie udało się tego dokonać z Motorem Lublin, gdzie fantastyczną okazję miał Mileta Rajović, ani z ostatnim w tabeli Ekstraklasy Piastem Gliwice.
Po porażce w sobotę podobno piłkarze zebrali się we własnym gronie na męską rozmowę i wytykali sobie błędy. Tymczasowy od kilku tygodni trener Inaki Astiz zapewniał, że ma przy Łazienkowskiej poparcie ze wszystkich stron. Można było mieć nadzieję, że tym razem się uda, bo chociaż wyprawa do Armenii była długa, to rywal nie należał do najmocniejszych i nawet temperatura o tej porze roku nie straszyła.
Noah – Legia. Piłkarze z Warszawy mają problemy z kondycją
Nie można powiedzieć, że Astiz nie szuka rozwiązań. Tym razem Rubena Vinagre’a wysłał na lewe skrzydło i dobrze, bo Portugalczyk największe zagrożenie sprawia pod własną bramką. Zaczęło się bardzo obiecująco, bo już w 2. minucie Claude Goncalves strzelał, a Mileta Rajović dobijał. Wtedy jeszcze się nie udało, ale już minutę później piłkarze Legii mogli się cieszyć. Błąd popełnił stoper FC Noah, a duński napastnik wyprzedził bramkarza gospodarzy i strzelił do pustej bramki.
Czytaj więcej
W temacie odejścia Marka Papszuna z Rakowa do Legii trwa impas. Sprawa rozpalająca piłkarską Pols...
Będzie z górki? Nic podobnego, bo Legia zamiast przycisnąć, oddała inicjatywę i dała się zepchnąć pod własną bramkę. W pierwszej połowie gospodarze utrzymywali się przy piłce przez 65 proc. czasu gry, a legioniści tylko z rzadka kontratakowali. Do przerwy jeszcze jakoś dociągnęli, ale w drugiej połowie szczęścia nie wystarczyło. Vinagre stracił piłkę na własnej połowie, Nardin Mulahusejnović wpadł w pole karne, a Matheus Aias wykończył akcję.