Niemiecka flaga z napisem „Juergen Meister", plansza z hasłem „We believe" – sektor gości na stadionie Tottenhamu wypełnił się w sobotnie popołudnie kibicami Liverpoolu wierzącymi w cudowną moc Kloppa.
Bezbramkowy remis tej wiary nie osłabia, bo drużyna musiała sobie radzić w Londynie bez kilku ważnych zawodników (leczy się m.in. Daniel Sturridge). Obiecywanego „futbolu na pełnym gazie" jeszcze nie było, sił starczyło na niecałe pół godziny, ale po zaledwie trzech treningach widać już rękę Kloppa: wysoki pressing, jakim zachwycała kiedyś Borussia Dortmund, czy lepszą grę obrony, która w poprzednich ośmiu meczach straciła dziesięć goli. Choć przyznać trzeba, że Liverpool zawdzięcza ten punkt przede wszystkim świetnym interwencjom bramkarza Simona Mignoleta.
– Jestem zadowolony, nie miałem wygórowanych oczekiwań. Futbol może być spektakularny i ekscytujący, nawet kiedy nie padają bramki – przekonywał „niemiecki Mesjasz", jak nazywa się Kloppa na Wyspach.
Liverpool utrzymał dziesiąte miejsce w Premier League, o dwa punkty wyprzedza Chelsea (2:0 z Aston Villą). Bez zmian również w czołówce. Manchester City ucieka przed Arsenalem i Manchesterem United.
Zespół szejków pod nieobecność kontuzjowanego Sergio Aguero do zwycięstwa 5:1 nad Bournemouth poprowadzili najdroższy angielski piłkarz Raheem Sterling (hat-trick) i Wilfried Bony (dwa trafienia), który latem zachorował na malarię. Może gdyby w bramce beniaminka stał Artur Boruc, a nie Australijczyk Adam Federici, wygrana City nie byłaby tak wysoka? Polak doznał jednak na rozgrzewce kontuzji uda.