Polski Związek Piłki Nożnej zrobił w ostatniej dekadzie wiele, by meczowi o krajowy puchar nadać odpowiednią rangę i znaczenie. Pomogły w tym przeniesienie finału na nasz największy stadion (PGE Narodowy) i wyznaczenie stałego terminu (2 maja, w Dniu Flagi). O resztę muszą zadbać już sami piłkarze.
Rok temu podołali zadaniu, emocji nie zabrakło. Pogoń Szczecin kwadrans przed końcem objęła prowadzenie 1:0 i wydawało się, że wreszcie zdobędzie trofeum, ale w dziewiątej minucie doliczonego czasu pierwszoligowa Wisła Kraków zdołała wyrównać, a już na początku dogrywki strzeliła drugiego gola i to ona ostatecznie zwyciężyła.
Pogoń - Legia o Puchar Polski. Bilet na europejskie salony
To był czwarty przegrany przez Pogoń finał Pucharu Polski - za każdym razem decydowała jedna bramka. Historie o klątwie, z którą nie może sobie poradzić klub ze Szczecina, zyskały nowe paliwo.
Gra toczy się nie tylko o prestiżowe trofeum i duże pieniądze (pięć milionów złotych dla zwycięzcy, milion dla finalisty), ale przede wszystkim o przepustkę do europejskich pucharów. Triumfator wystąpi w eliminacjach Ligi Europy.
Mamy prawo liczyć na interesujące widowisko, bo zarówno dla Pogoni, jak i dla Legii może to być jedyna szansa na to, by w przyszłym sezonie rywalizować na międzynarodowej arenie. W Ekstraklasie zajmują odpowiednio czwarte i piąte miejsce, które takiej gwarancji nie dają. Do trzeciej w tabeli Jagiellonii Białystok Pogoń traci dwa punkty, Legia - pięć. Do końca rozgrywek zostały tylko cztery kolejki.