Najpierw do ćwierćfinału awansowała Jagiellonia, bo choć mistrzowie Polski zagrali z Cercle Brugge najsłabszy mecz od miesięcy, to stracili tylko dwie bramki (0:2), a po pierwszym spotkaniu w zapasie mieli trzy (3:0). Podopieczni Adriana Siemieńca jako pierwsi powtórzyli więc wyczyn Lecha Poznań, który dwa lata temu dopiero w ćwierćfinale Ligi Konferencji odpadł z Fiorentiną (1:4, 3:2). Teraz białostoczan czeka wyzwanie podobnej miary, bo 10 i 17 kwietnia stawią czoła Realowi Betis.
Legia jesienią, na otwarcie fazy ligowej, Hiszpanów pokonała, ale rywale nie wystąpili wówczas przy Łazienkowskiej na galowo. Teraz drużyna z Łazienkowskiej zmierzy się z Chelsea Londyn. To wyzwanie oraz – a może przede wszystkim – nagroda, skoro mowa o potędze, czołowej drużynie Premier League. Warszawiacy pracowali na nią długo, bo losy awansu rozstrzygnęli dopiero w dogrywce.
Czytaj więcej
Robert Lewandowski oraz Wojciech Szczęsny zagrają w ćwierćfinale Ligi Mistrzów. FC Barcelona wyeliminowała Benfikę Lizbona (1:0, 3:1) i teraz zmierzy się z OSC Lille lub Borussią Dortmund.
Liga Konferencji. Legia złamała Molde, Marc Gual dał awans
Wojskowi w meczu z Molde FK odrobili straty sprzed tygodnia (2:3) i przez 120 minut nie stracili gola, choć nie mają klasowego napastnika ani kompetentnego dyrektora sportowego, a w bramce stanął Kacper Tobiasz, który w tym sezonie przegrywał już rywalizację o miejsce między słupkami z dwoma innymi golkiperami. 22-latek, który zagrał o stawkę po raz pierwszy od listopadowego meczu z Widzewem Łódź, okazał się zresztą ważną postacią zespołu, kilka razy ratując kolegom skórę.
Zdarzały się bowiem momenty, gdy kibicom cierpła skóra, bo warszawiacy bronili się wręcz rozpaczliwie, ale Norwegowie atakowali równie konsekwentnie, co nieskutecznie. Legia przy piłce była rzadziej, lecz nacierała groźniej – zwłaszcza, gdy z piłką zabierali się skrzydłowi lub wahadłowi. Właśnie tak padł gol, gdy po dryblingu Pawła Wszołka z bliska trafił Ryoya Morishita.