Po czterech kolejkach fazy ligowej Ligi Konferencji tylko Chelsea i Legia miały na koncie komplet dwunastu punktów. Nim warszawianie zaczęli w czwartkowy wieczór swój mecz z FC Lugano, londyńczycy zdążyli już wygrać swój mecz w stolicy Kazachstanu, Astanie.
Legia – Lugano. Pierwsza porażka w Lidze Konferencji
Pogoń za liderującą w Lidze Konferencji Chelsea, ze względu na jej niesamowity bilans bramkowy, była zadaniem tyleż prestiżowym, co trudnym. Bardziej w zasięgu Legii wydawało się za to utrzymanie statusu drużyny bez straty gola. Jedynej w tym sezonie europejskich pucharów, bo w Lidze Mistrzów mediolański Inter przegrał w tym tygodniu z Bayerem Leverkusen.
Pierwsze minuty meczu Legii z Lugano były imponujące. Polski zespół sprawnie wymieniał podania i zbliżał się do bramki rywala, a gola strzelił już w 11. minucie. Po akcji Pawła Wszołka w poprzeczkę trafił Marc Gual, a dobitkę wykorzystał Ryōya Morishita. Japończyk strzelił gola w drugim kolejnym meczu Ligi Konferencji, bo ostatnio zdobył też pierwszą bramkę w meczu z Omonią na Cyprze.
Kibice Legii, odzwyczajeni od strat goli swojego zespołu w Lidze Konferencji, poczuli rozczarowanie w 40. minucie. Po rzucie rożnym zupełnie bez opieki obrońców został kapitan Lugano Mattia Bottani i spokojnie pokonał Gabriela Kobylaka. Tak skończyła się wspaniała passa Legii bez straty bramki w Lidze Konferencji.
Strata gola nie musiała oznaczać straty punktów, ale w drugiej połowie legioniści zagrali dużo słabiej niż w pierwszej, a Lugano tę słabość wykorzystało. W 71. minucie drugiego gola dla gości strzelił Albian Hajdari, 21-letni Szwajcar albańskiego pochodzenia. Znów obrona Legii nie popisała się przy przy stałym fragmencie gry – tym razem po rzucie wolnym piłkę przed siebie odbił bramkarz Gabriel Kobylak, a rywal tę niepewną interwencję wykorzystał.