Mecze Lecha z Legią od dawna podwyższają temperaturę wśród kibiców, którzy niemal po brzegi wypełniają stadiony, ale w parze z ich oprawą w ostatnich latach rzadko szły emocje na boisku, a zwłaszcza wysoki poziom sportowy. Wiosenny mecz obu ekip w Poznaniu, za sprawą goli strzelanych przez piłkarzy Lecha do własnej bramki, przypominał bardziej tragifarsę niż poważne zawody.
Tym razem nastrój już przed meczem był podniosły, bo tak jak w przypadku wszystkich meczów tej kolejki Ekstraklasy, w związku z Świętem Niepodległości, odśpiewany został polski hymn, a na dodatek poznańscy kibice zaprezentowali „kartoniadę” w narodowych barwach. Przy okazji możemy odnotować, że w pierwszych składach na hit Ekstraklasy znalazło się:
- czterech Polaków w przypadku Lecha (bramkarz Bartosz Mrozek oraz Michał Gurgul, Radosław Murawski i Antoni Kozubal),
- oraz pięciu Polaków w przypadku Legii (bramkarz Gabriel Kobylak oraz Paweł Wszołek, Bartosz Kapustka, Rafał Augustyniak i Kacper Chodyna).
Lech – Legia. Cztery gole do przerwy, Antoni Kozubal z premierową bramką
Pierwszego z wielu goli w meczu Lech – Legia strzelił jednak Irańczyk Ali Gholizadeh. To jedyny zagraniczny zawodnik w Ekstraklasie, który ma na koncie występy podczas ostatniego mundialu w Katarze, a jednocześnie jeden z symboli rozczarowującego dla poznaniaków poprzedniego sezonu ligowego. Jednak w tym sezonie, po przyjściu do Lecha trenera Nielsa Frederiksena, Gholizadeh zaczął pokazywać wcześniej skrywane umiejętności. Gola Legii strzelił po pięknym, mierzonym strzale w górny róg bramki.
Podobnego „rogala” - już na 2:1 – strzelił też dla Lecha Antoni Kozubal. Dla 20-latka, który właśnie dostał od Michała Probierza pierwsze powołanie do reprezentacji Polski na mecze Ligi Narodów z Portugalią i Szkocją, to premierowy gol w Ekstraklasie.