Lech i Legia w tym sezonie mają za sobą wiele zakrętów, w tym m.in. zmianę trenerów. Na dodatek, w tygodniu poprzedzającym tzw. hit Ekstraklasy, wypłynęły informacje o tym, że Legia żegna się ze swoim liderem (Josue) oraz na temat wyboru trenera na kolejny sezon przez Lecha (ma nim być Duńczyk Niels Frederiksen). Fakt, że przy takiej dyspozycji, oba zespoły wciąż walczą o awans do europejskich pucharów (a w przypadku Lecha były to nawet matematyczne szanse na mistrzostwo Polski), świadczy o wyjątkowej słabości czołówki Ekstraklasy w tym sezonie.
Lech - Legia: komediowy kwadrans
Jeśli ktoś liczył, że mimo całej swej słabości w ostatnim okresie, Lech i Legia w niedzielnym meczu udowodnią, że zasługują na miano wizytówek polskiej piłki klubowej, to... być może wyszło na jego. Mówimy tu jednak o wizytówce nielogicznej czy wręcz kuriozalnej.
Piłkarze Lecha wychodzący na mecz ujrzeli wielki napis „WSTYD” ułożony z białych kartoników na centralnej trybunie, a w prezesów Piotra Rutkowskiego i Karola Klimczaka oraz dyrektora sportowego Tomasza Rząsę wymierzony był transparent z hasłem „ZAKŁAD UTYLIZACJI MARZEŃ”.
Jeśli komuś wydawało się, że to skutecznie zmobilizuje poznańskich piłkarzy, to... tylko się wydawało. Legia cieszyła się z gola autorstwa Pawła Wszołka już w 6. minucie, gdy sędzia Szymon Marciniak zastosował przywilej korzyści dla gości po starciu Afonso Sousy i Macieja Rosołka. Gdy więc najbardziej znany polski sędzia oglądał później to starcie na powtórce wideo, mogło się wydawać, że rozważa czerwoną kartkę dla Portugalczyka. Tymczasem Szymon Marciniak uznał, że to jednak legionista faulował. I gola odwołał.