W przedostatniej tegorocznej kolejce, zanim liga zapadnie na półtora miesiąca w sen zimowy (rozgrywki zostaną wznowione 12 lutego), dojdzie do hitowego meczu, na który kibice czekają od początku rozgrywek.
Piast na pierwsze miejsce w tabeli wspiął się w piątej kolejce i od tamtej pory już go nie opuścił. Stało się tak po pokonaniu 2:1 w Gliwicach ówczesnego lidera – właśnie Legii 2:1. Zespół z Warszawy prowadził wtedy jeszcze Norweg Henning Berg. Tym razem Piasta czeka jednak nieporównywalnie trudniejsze zadanie.
Jeszcze kilkanaście dni temu przewaga zespołu czeskiego trenera Radoslava Latala nad faworytem do mistrzostwa (bo to wciąż Legia nim jest, za złotówkę postawioną na tytuł dla warszawian możemy wygrać zaledwie 1,60 zł, triumf Piast wyceniany jest na 5:1) wynosiła aż 10 punktów. Dziś – po bolesnej porażce z Górnikiem i remisie z Cracovią w ostatniej kolejce – już o połowę stopniała.
Wygląda na to jakby rywale w końcu rozszyfrowali grę lidera – uważnie pilnowany w każdym meczu jest Kamil Vacek, od którego najwięcej zależy w budowaniu akcji ofensywnych Piasta.
Latal potrafi w trakcie meczu kilkukrotnie zmieniać ustawienie zespołu – chociażby we wspomnianym meczu z Cracovią zaczął czwórką obrońców, następnie Piast przeszedł na ustawienie z trzema defensorami, a kończył znów z czwórką w obronie i zupełnie przemeblowaną linią pomocy. Do niedawna rywale dawali się zaskoczyć, nie byli przygotowani na taką elastyczność zespołu z Gliwic. Dziś wszystkie te warianty są już lepiej rozpracowane.