Rybus w Rosji gra od 2017 roku - najpierw w Lokomotiwie, potem w innym klubie z Moskwy - Spartaku, a od ubiegłego roku w Rubinie Kazań. Wcześniej przez cztery lata występował w Tereku Grozny.
- Mam żonę, która jest Rosjanką, dwóch synów, nieruchomości, życie, które rozwijało się przez ponad dziesięć lat. Tak naprawdę to w Rosji zostałem prawdziwym mężczyzną, założyłem rodzinę, zarobiłem pieniądze i zabezpieczyłem naszą przyszłość. Tam też osiągnąłem największe sukcesy piłkarskie. Zostawienie tego wszystkiego z dnia na dzień nie było takie proste - przekonuje w wywiadzie dla TVP Sport.
Dlaczego Maciej Rybus został w Rosji?
Dopytywany, dlaczego po upływie kontraktu z Lokomotiwem nie zdecydował się na grę w innym kraju - jak Grzegorz Krychowiak czy Sebastian Szymański - odpowiedział: - Bo dostałem tylko jedną ofertę: ze Spartaka Moskwa. Zaproponował kontrakt na dwa sezony, za bardzo dobre pieniądze. Lubię mieć wszystko pod kontrolą, szczególnie w tak niepewnych czasach. Uznałem więc, że w moim wieku - a zaraz miałem skończyć 33 lata - lepsza oferta się nie trafi.
O opuszczeniu Rosji myślał tylko raz: "Gdy trwał rajd Prigożyna na Moskwę”. Przyznaje, że gdyby był pewny miejsca w kadrze na mundial w Katarze, rozważyłby transfer do innego kraju. Zaznacza, że “nie uparł się na Rosję” i “pojedzie tam, gdzie będą go chcieli”.
Maciej Rybus o hejcie w internecie
- Jako zawodowy sportowiec wielokrotnie spotykałem się z ostrą krytyką, ale to, co wydarzyło się po wybuchu wojny, było jak lawina, która mnie przygniotła. W pewnym momencie nie dawałem rady, skala hejtu była nieprawdopodobna. To były tysiące wpisów, setki prywatnych wiadomości. Niektóre szły po bandzie, pisano na przykład, żebym zdechł - mówi Rybus, który od dłuższego czasu leczy kontuzję i nie wyklucza, że zakończy karierę, jeśli gra nie będzie sprawiała mu już radości. - Przez lata robiłem wszystko, aby jak najlepiej reprezentować swój kraj i myślę, że nie zasłużyłem na takie traktowanie, jakie spotkało mnie po wybuchu wojny. Ale wiem jak jest, emocje są bardzo duże, więc akceptuję to, co się wydarzyło.