Euro 2024. Michał Probierz dla „Rzeczpospolitej”: To nie krytyka, tylko chamstwo

- Wykonałem zadanie i przechodzę do następnego. Grupa z Holandią, Austrią i Francją może stać się dla nas odskocznią, ale presja będzie. Żyjemy przecież w Polsce - mówi "Rz" po awansie do finałów Euro 2024 selekcjoner Michał Probierz.

Aktualizacja: 02.04.2024 06:37 Publikacja: 28.03.2024 22:13

Michał Probierz, selekcjoner piłkarskiej reprezentacji Polski

Michał Probierz, selekcjoner piłkarskiej reprezentacji Polski

Foto: PAP/Leszek Szymański

Polska to 40-milionowy, piłkarski naród. Awansując do Euro 2024, gdzie zagra pół kontynentu, uratowaliśmy twarz i uniknęliśmy wstydu?

Brak wyjścia z grupy eliminacyjnej chluby nie przynosi, ale już sam awans do mistrzostw Europy to nasz sukces - tak, jak dla każdego innego zespołu, który tego dokona.

Czuł pan przed meczem z Walią ciężar tego spotkania?

Czekałem na nie ze spokojem. Skupiłem się na tym, co istotne, czyli przygotowaniu zespołu. Tyle lat pracuję, że nie mam problemu z presją, a rola trenera zawsze jest taka sama — niezależnie od tego, czy prowadzi się dzieci, młodzieżowców czy seniorów. To nauczyć dobrze grać oraz wygrywać.

Czytaj więcej

Michał Probierz nie przemienił wody w wino. Dlaczego Polska pojedzie na Euro 2024?

Co zrobić, żeby nie powtórzyć turniejowej triady z meczem otwarcia, o wszystko i o honor?

Grupa eliminacyjna wydawała się łatwa, a później okazało się, że wystąpimy w barażach, może więc teraz grupa z Holendrami, Francuzami oraz Austriakami okaże się dla nas odskocznią.

Brak presji będzie atutem?

Presja zawsze jest, żyjemy przecież w Polsce. Nie wierzę, że ktoś powie: „Jeźdźcie i grajcie dobrze”. My chcemy wyjść z grupy oraz faktycznie zagrać bardzo dobrze. Jesteśmy jednym z 24 uczestników turnieju i dziś wszyscy maja tyle samo punktów - zero.

Pokazaliśmy w Cardiff charakter, ale mieliśmy także atuty piłkarskie

Michał Probierz

Na czym możemy budować optymizm?

Pokazaliśmy w Cardiff wielki charakter. Ludzie wokół drużyny — nawet opiekujący się nami na miejscu Walijczycy — byli pod wrażeniem naszej gry. Mówili, że okazaliśmy się jednym z ciekawszych zespołów, jakie ostatnio widzieli. Zarzuca się nam, że nie oddaliśmy celnego strzału, ale kilka uderzeń było groźnych. Nam z wysokości ławki rezerwowych wydawało się chociażby, że ten Jakuba Piotrowskiego leci w bramkę. Najważniejsze, że strzeliliśmy pięć w rzutach karnych.

Za charakter często chwali się te zespoły, które trudno docenić za grę…

Atuty piłkarskie też mieliśmy. Utrzymywaliśmy się przy piłce i graliśmy wysoko w pressingu, czego Walijczycy się nie spodziewali.

Wojciech Szczęsny nie grał „lagi” w kierunku napastników, akcje zaczynaliśmy krótkimi podaniami. To sygnał, że buduje pan reprezentację, która będzie grała w piłkę?

Wiadomo, że są w futbolu sytuacje, kiedy piłkę lepiej wybić, ale my próbowaliśmy grać. Wyeliminowaliśmy też atuty rywali. Fenomenalną rolę odegrał w tej kwestii Bartosz Slisz, który zablokował środek pola. Widać, jak brakuje go dziś Legii Warszawa.

Czytaj więcej

Walia - Polska. Mamy awans na Euro 2024! Polacy przetrwali drogę krzyżową

Przez pół roku musiał pan wykonać z reprezentacją więcej pracy poza boiskiem niż na boisku, odbudowując drużynę mentalnie?

Selekcjoner pracuje głównie poza boiskiem, bo na więcej nie ma czasu.

Pana największym sukcesem jest to, że w Cardiff piłkarze wyszli na boisko bez drżących kolan?

Dużo optymizmu dało mi już zwycięstwo nad Estonią. Pokazaliśmy dobry futbol i przeciwnik nie mógłby mieć pretensji nawet, gdybyśmy zdobyli dziesięć bramek. Pokazaliśmy, że potrafimy grać w ataku pozycyjnym — to właśnie na nim skupiliśmy się podczas jedynego pełnego treningu. Niektórzy zarzucali, że nie wykorzystaliśmy stałych fragmentów gry, ale nad tym wtedy pracowaliśmy. Podchodzę więc do tego spokojnie. Ten zespół będzie grał w piłkę. A wracając do Cardiff — dla mnie najważniejszy był moment wspólnego odśpiewania hymnu z kibicami, do tej pory mam gęsią skórkę.

Nastawienie kibiców do reprezentacji Polski się zmieniło?

Był niesamowity doping i widzieliśmy, jak ludzie tym meczem żyją, a po meczu dostałem chyba tysiąc SMS-ów. Były też wśród nich dwa-trzy filmiki. Widziałem, jak ludzie trzymają się za ręce przy rzutach karnych, a później cieszą.

Mamy w przypadku Jana Bednarka do czynienia nie z krytyką, lecz chamstwem. Dostaje od nas wsparcie. Ja w niego wierzę

Michał Probierz

Jan Bednarek jest dziś Grzegorzem Krychowiakiem tej kadry, którego opinia publiczna obwinia za wszystko, co złe?

To porównanie idzie zbyt daleko, ale uważam, że w jego przypadku nie mamy do czynienia z krytyką, tylko chamstwem. Niektóre wpisy są wręcz niesmaczne, jak obarczanie go winą za gola z Estonią, kiedy był ostatnim zawodnikiem, który mógł sytuację uratować. Nie on popełnił błąd, tylko inni.

Krytyka wobec Bednarka po meczu z Walijczykami też była bezpodstawna?

Wiadomo, że raz się pomylił - przy komunikacji w Wojciechem Szczęsnym. Uważam jednak, że w przekroju całego meczu grał dobrze. Realizował założenia. Nieprzypadkowo w Southampton jest ostoją i chwalą go trener oraz kibice. Później przyjeżdża jednak na zgrupowanie i może mieć w głowie, że w Polsce — obojętnie, co się wydarzy — zostanie uznany za winnego. Dostaje więc od nas wsparcie. Ja w niego wierzę.

Jak radzi sobie z krytyką?

Radzi sobie, choć wiadomo, że każdy człowiek przeżywa to po swojemu.

Czytaj więcej

Bilety na mecze Polski na Euro 2024 szybko wyprzedane. Kibice rozczarowani

Dwie zmiany między podstawowym składem na mecz z Czechami i Estonią, a następnie takie samo zestawienie w Cardiff to dowód, że ta drużyna ma już kręgosłup?

Jakiś trzon tej reprezentacji jest. Widać po piłkarzach, że dobrze grają i jako zespół tworzą całość.

Cieszą się piłką?

Tak, co dało się zobaczyć już z Estończykami. Przyjemnie było patrzeć na wiele akcji. Kilka dni później także mieliśmy momenty, w których zdominowaliśmy Walijczyków, co podczas takich wyjazdów nie jest przecież oczywiste. Narzuciliśmy wysokie tempo i lepiej je wytrzymaliśmy.

Przekonanie Roberta Lewandowskiego, że musi być narzędziem i nosić fortepian, zamiast na nim grać, było dużym wyzwaniem?

Był w tym meczu wzorem kapitana oraz zawodnikiem, który nakręca zespół. Radość po końcowym gwizdku - zwłaszcza tych piłkarzy doświadczonych - to dowód, jak ważne jest dla nich reprezentowanie naszych barw. Uważam, że ten mecz oraz rzuty karne tylko scalą zespół. Seria jedenastek pokazała, jak silni psychicznie są nasi zawodnicy.

Porozmawiam z Adamem Nawałką i Czesiem Michniewiczem o tym, jak wszystko funkcjonowało, kiedy oni pracowali z reprezentacją Polski

Ile pełnych treningów przeprowadził pan podczas tych trzech zgrupowań?

Może cztery.

A ile będzie przed Euro 2024?

Nie więcej niż pięć.

Co można w takim czasie zrobić?

Trzeba wybierać priorytety na dany mecz. Nie ma w kadrze czasu na cokolwiek innego. Wiadomo, że muszą być trening oraz wypoczynek, piłkarzom trzeba zapewnić czas wolny. Teraz byliśmy chociażby w kinie, pojawiała się także inne atrakcje.

Tytuł filmu, na który wybrali się kadrowicze, był tajemnicą?

Założyliśmy się z prowadzącym konferencję prasową, że jeśli nie podamy tytułu, to będzie z tego afera. Emil przegrał wino.

Gdzie będzie to zgrupowanie przed mistrzostwami Europy?

Spotkamy się w Warszawie, współpraca z PGE Narodowym była fenomenalna. Mieliśmy swój dom, gdzie mogliśmy pracować, a warunki atmosferyczne nam nie przeszkadzały. Zgrupowanie oraz dwa czerwcowe mecze towarzyskie chcemy więc zorganizować właśnie w stolicy.

Czytaj więcej

Euro 2024. Ile dostaną Polacy za awans? Zarobi nawet Fernando Santos

Będzie pan rozmawiał na temat przygotowań do turnieju z poprzednikami?

Porozmawiam z Adamem Nawałką i Czesiem Michniewiczem o tym, jak to wszystko funkcjonowało, kiedy oni pracowali z reprezentacją Polski. Chodzi głównie o bazę.

Kto ją wybierze?

Ja. Jedziemy we wtorek do Poczdamu i Bremy z Łukaszem Gawryjołkiem oraz Łukaszem Wachowskim, żeby zobaczyć oba miejsca.

Sparingi będą okazją do dalszej stabilizacji składu czy także sprawdzenia zmienników?

Nie wiem, bo to reprezentacja, więc nie da się zaplanować tego, że wszyscy powołani przyjadą.

Tym razem wszyscy byli zdrowi i grali w klubach…

Takiego zgrupowania, jak teraz, jeszcze nie mieliśmy. Ja to mówił Napoleon: „Najważniejsze, żeby generałowie mieli szczęście”.

Gdyby spytać kibiców, to pewnie połowa wybrałaby ładną grę, a druga - sukces. Nie da się wszystkich zadowolić

Euro 2020 to był turniej ładnych porażek, a mundial w Katarze - brzydkich zwycięstw. Jaką drużynę zobaczymy teraz?

A jaką pan by wolał?

Dobrze grającą w piłkę.

Gdyby spytać kibiców, to pewnie połowa wybrałaby ładną grę, a druga - sukces. Nie da się wszystkich zadowolić. Trzeba o tym pamiętać. Podobnie jak o fakcie, że w futbolu często możesz mieć założenia, a rywal cię przełamie, bo jest na tyle silny. Trenerzy nie zawsze chcą się bronić, ale trudno wyprowadzić piłkę, kiedy jest się słabszym. Są też różne fazy meczu, boisko zmienia założenia. My będziemy starali się bronić szczelnie i strzelać celnie, a na poważnie - chcemy grać tak, jak graliśmy.

Co pan poczuł po ostatnim rzucie karnym w meczu z Walijczykami?

Poczułem, że wykonałem zadanie i przechodzę do następnego.

Tak chłodno? Nie wierzę.

Nie musi pan.

Jak spędzi pan święta?

Odwiedzę rodzinę, obejrzę też mecze Piast - Śląsk i Górnik - Legia. Nigdy nie odpoczywam od piłki, ale turniej golfowy też na pewno wieczorem zobaczę. Tyle o tym sporcie mówię, że chyba powinienem zostać jego ambasadorem.

Polska to 40-milionowy, piłkarski naród. Awansując do Euro 2024, gdzie zagra pół kontynentu, uratowaliśmy twarz i uniknęliśmy wstydu?

Brak wyjścia z grupy eliminacyjnej chluby nie przynosi, ale już sam awans do mistrzostw Europy to nasz sukces - tak, jak dla każdego innego zespołu, który tego dokona.

Pozostało 97% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Piłka nożna
Michał Probierz nie przemienił wody w wino. Dlaczego Polska pojedzie na Euro 2024?
Komentarze
Kamil Kołsut: Dlaczego nie warto słuchać polskich piłkarzy
Piłka nożna
Walia - Polska. Mamy awans na Euro 2024! Polacy przetrwali drogę krzyżową
Piłka nożna
Miał odejść, a jednak zostaje. Dlaczego Xavi nadal będzie trenerem Barcelony?
Piłka nożna
Polacy chcą zostać w Juventusie. Zieliński dołącza do mistrzów Włoch