Zmarł Mario Zagallo, pierwsza i ostatnia gwiazda Brazylii

Zmarł Mario Jorge „Lobo” Zagallo, dwukrotny mistrz świata, pierwszy człowiek, który wywalczył tytuł mistrza jako piłkarz i trener. Miał 92 lata.

Publikacja: 08.01.2024 03:00

Mario Zagallo (1931–2024)

Mario Zagallo (1931–2024)

Foto: PAP/EPA

Gilmar – Djalma Santos, Bellini, Orlando, Nilton Santos – Didi, Zito – Garrincha, Vava, Pele, Zagallo. Taka jedenastka Brazylii zdobyła pierwszy raz Puchar Rimeta, rozpoczynając legendę o nazwie CANARINHOS. Był rok 1958.

Nie muszę nigdzie sprawdzać, by podać prawidłowo skład z mundialu w Szwecji. Miał go w głowie każdy kibic, który urodził się po wojnie. Były dwie takie drużyny. Najpierw węgierska „Złota jedenastka”, po niej Brazylia, która udoskonaliła pomysły taktyczne Węgrów i twórczo je rozwinęła.

Czytaj więcej

Nie żyje Mário Zagallo, legenda brazylijskiego futbolu

W ten sposób powstało ustawienie 4-2-4, czyli „brasiliana”. Wyparło angielskie, skostniałe 3-2-5, czyli WM. Od tej pory sensem futbolu stała się gra do przodu, oparta na technicznej finezji, dryblingach, trickach, fintach, a jej twarzami stali się Brazylijczycy: Pele, Garrincha, Didi, Vava i właśnie Zagallo.

W jego życiorysie jest coś równie bajkowego jak w przekazach z dzieciństwa Pelego. On, niespełna dziesięcioletni chłopiec, w roku 1950 siedział przy odbiorniku radiowym, słuchał, jak Brazylia przegrywa na Maracanie finał mistrzostw świata, i przysięgał dziecięcą zemstę Urugwajczykom.

Zagallo wtedy na Maracanie był. Jako nastolatek przyjechał z rodzinnego miasteczka Atalaia do Rio de Janeiro, gdzie próbował grać w klubie America. Po kilku miesiącach przeszedł do CR Flamengo. To już był znaczący awans, ale nie zabezpieczał chłopaka materialnie. Szukając zarobku, Zagallo zaciągnął się więc do policji. Wysłano go na stadion Maracana, żeby podczas finału, na który przyszło ponad 200 tys. ludzi, pomagał utrzymywać porządek.

Czytaj więcej

Król futbolu nie żyje. Brazylijczyk Pele miał 82 lata

Nie wiadomo, czy Zagallo koncentrował się wtedy na swojej pracy, czy śledził dramatyczne z punktu widzenia Brazylijczyka wydarzenia na boisku. Po latach mówił tylko, że nigdy nie zapomni ciszy, jaka po ostatnim gwizdku i zwycięstwie Urugwaju zapanowała na stadionie, oraz smutku i rozczarowania, które ogarnęły całą Brazylię. Osiem lat później sam dał Brazylii Puchar Świata – Złotą Nike.

W reprezentacji Brazylii debiutował dopiero w wieku 26 lat, tuż przed mistrzostwami świata w Szwecji. Widziano go raczej w roli rezerwowego na lewym skrzydle, gdzie pierwszym wyborem był Pepe z Santosu. Ale Pepe doznał kontuzji, Zagallo zajął jego miejsce i nie oddał go przez dwa mundiale: w Szwecji i cztery lata później w Chile.

Z obydwu wracał jako zwycięzca. Na tym drugim turnieju więcej uwagi poświęcał obronie, czego w tamtym latach od skrzydłowego nie wymagano. Ponieważ przeciwnicy nie bardzo wiedzieli, w którym miejscu mają Zagallo pilnować, zaczęto mówić, że Brazylijczycy wymyślili funkcję „fałszywego skrzydłowego”. A ponieważ to brazylijska myśl taktyczna wyznaczała wówczas kierunki rozwoju, inne drużyny zaczęły powielać taki wariant.

Czytaj więcej

Wszystko zaczęło się od masakry – Pelé i Ministerstwo Sportu

Tymczasem prawda była niezwykle prozaiczna i nie miała wiele wspólnego z burzą mózgów w sztabie szkoleniowym. Wynikała z konieczności. Grający na lewej obronie „baron” Nilton Santos miał niepodważalną pozycję w drużynie, ale i 37 lat na karku. Po prostu nie nadążał i młodszy o sześć lat Zagallo musiał się cofać, żeby pomagać koledze.

Drugi raz Zagallo miał szczęście w roku 1970. Trener reprezentacji Joao Saldanha stał się tak bardzo niezależny, że na trzy miesiące przed rozpoczęciem mundialu w Meksyku federacja (na wniosek prezydenta Brazylii, który oczywiście też znał się na piłce) postanowiła go zwolnić.

Miejsce Saldanhi zajął trener Botafogo – Mario Zagallo. Przyszedł na gotowe. Brazylia z przeżywającym drugą młodość Pelem grała bajecznie. Zdobyła swój trzeci tytuł mistrza, Puchar Rimeta na własność, a Zagallo stał się pierwszym człowiekiem, który wygrał Puchar Świata jako zawodnik i trener. Po nim dokonali tego tylko: Franz Beckenbauer z reprezentacją Niemiec i Didier Deschamps – Francji.

Mario Zagallo jest też rekordzistą innego rodzaju. Na mundial do Meksyku zabrał 27-letniego trenera analityka Carlosa Alberta Parreirę, najzdolniejszego studenta szkoły futbolu nad zatoką Guanabara. Nie mylił się. 24 lata później Parreira już jako pierwszy trener Canarinhos wywalczył w USA kolejny Puchar Świata. Szefem sztabu szkoleniowego na tym turnieju był oczywiście Zagallo.

Cztery lata później we Francji Zagallo znów poprowadził Brazylię, dotarł z nią do finału, w którym tym razem lepsza była Francja, a tajemnicza choroba Ronaldo na pewno miała wpływ na wynik finału – 0:3.

Zagallo i Parreira pracowali wspólnie jeszcze podczas mundialu w Niemczech (2006). Stary mistrz ponownie był asystentem dawnego ucznia, ale tym razem Canarinhos odpadli w ćwierćfinale, przegrywając 0:1 z Francją.

Mario Zagallo był na sześciu mundialach w roli zawodnika, pierwszego trenera lub członka sztabu. Przyłożył znacząco rękę do czterech z pięciu mistrzowskich gwiazdek zdobytych przez Brazylię w latach 1958–2002.

Dla reprezentacji Brazylii był kimś w rodzaju straży pożarnej. Jako jedną z ostatnich legend pracujących w zawodzie trenerskim proszono go o pomoc kilkakrotnie, kiedy Brazylia przegrywała lub szukano kolejnego stałego selekcjonera.

Prowadził najsłynniejsze brazylijskie kluby: Botafogo, Flamengo, Fluminense, Vasco da Gama oraz cztery reprezentacje: Brazylii, Kuwejtu, Arabii Saudyjskiej i Zjednoczonych Emiratów Arabskich.

W Polsce nigdy nie był, ale z polskimi trenerami spotkał się dwukrotnie. W roku 1974, w meczu o trzecie miejsce mistrzostw świata w Monachium Polska Kazimierza Górskiego pokonała Brazylię Maria Zagallo 1:0. Przed mundialem roku 1990, gdy zwolniono go ze stanowiska selekcjonera Zjednoczonych Emiratów Arabskich, minął się w drzwiach z następcą, byłym pomocnikiem Legii i reprezentacji Polski Bernardem Blautem.

Kiedy Zagallo nie zajmował miejsca na ławce trenerskiej i tak jeździł na mundiale zapraszany w roli eksperta przez stacje telewizyjne lub radiowe. Można go było wtedy spotkać w biurach prasowych. Niewysoki (miał 167 cm wzrostu), siwy, cichy pan, na którego mało kto zwracał uwagę. A to był jeden z największych Piłkarzy i Trenerów w dziejach futbolu. Po śmierci Pelego przed rokiem ostatni uczestnik finału MŚ 1958. Tego, od którego zaczęła się legenda Canarinhos.

Gilmar – Djalma Santos, Bellini, Orlando, Nilton Santos – Didi, Zito – Garrincha, Vava, Pele, Zagallo. Taka jedenastka Brazylii zdobyła pierwszy raz Puchar Rimeta, rozpoczynając legendę o nazwie CANARINHOS. Był rok 1958.

Nie muszę nigdzie sprawdzać, by podać prawidłowo skład z mundialu w Szwecji. Miał go w głowie każdy kibic, który urodził się po wojnie. Były dwie takie drużyny. Najpierw węgierska „Złota jedenastka”, po niej Brazylia, która udoskonaliła pomysły taktyczne Węgrów i twórczo je rozwinęła.

Pozostało 92% artykułu

Ten artykuł przeczytasz z aktywną subskrypcją rp.pl

Zyskaj dostęp do ekskluzywnych treści najbardziej opiniotwórczego medium w Polsce

Na bieżąco o tym, co ważne w kraju i na świecie. Rzetelne informacje, różne perspektywy, komentarze i opinie. Artykuły z Rzeczpospolitej i wydania magazynowego Plus Minus.

Piłka nożna
Polska - Portugalia. Bartosz Kapustka: Powalczymy o zwycięstwo
Piłka nożna
Co wiemy po roku Michała Probierza w roli selekcjonera? „To nie jest pokolenie jak za Adama Nawałki”
Piłka nożna
Johan Neeskens. Odleciał kolejny wielki Holender
Piłka nożna
Juergen Klopp ma nową pracę. Co będzie robił były trener Liverpoolu?
Piłka nożna
Strefa Gazy. Co różni Izrael od Rosji i dlaczego FIFA wciąż gra na czas?