Arsenal Londyn. Skromni żołnierze Mikela Artety

Arsenal znów prowadzi w Premier League. Drużyna z Londynu po 20 latach może wreszcie wrócić na angielski tron.

Publikacja: 08.12.2023 03:00

Declan Rice jest w tym sezonie jednym z liderów Arsenalu Londyn, który pręży muskuły na szczycie tab

Declan Rice jest w tym sezonie jednym z liderów Arsenalu Londyn, który pręży muskuły na szczycie tabeli Premier League

Foto: JUSTIN TALLIS/AFP

Szczęście było blisko już w ubiegłym sezonie. Arsenal długo prowadził w tabeli, ale w kwietniu przegrał 1:4 z bezpośrednim rywalem Manchesterem City i – jak się później okazało – był to kluczowy moment wyścigu o mistrzostwo. Kanonierzy stracili na finiszu pewność siebie, zaczęli się mylić, a piłkarze Pepa Guardioli wykorzystali to z zimną krwią i obronili tytuł.

Choć Arsenal pierwszy raz od siedmiu lat stanął wówczas na podium, kończąc sezon na drugim miejscu, i wrócił do Champions League, pozostał niedosyt. Kibice wciąż muszą żyć wspomnieniami, z łezką w oku opowiadać o drużynie „Niezwyciężonych”, która w 2004 roku nie doznała porażki w żadnym z 38 meczów.

Czytaj więcej

Liga Mistrzów. Fajerwerki w Madrycie, Piotr Zieliński cierpiący i kontuzjowany

– Walczyliśmy o przejście do historii, o coś, czego nikt nie dokonał i być może już nie dokona – twierdził Thierry Henry, który w tamtym sezonie zdobył 30 bramek i został królem strzelców. Nikt jednak nie przypuszczał, że na kolejny tytuł przyjdzie Arsenalowi czekać tak długo, a do gabloty będzie można wstawić co najwyżej Puchar Anglii albo Tarczę Wspólnoty.

Kanonierzy zderzyli się boleśnie z rzeczywistością. Z czasem przegrywali rywalizację już nie tylko z Manchesterem United, ale także z Chelsea i Manchesterem City, czyli klubami sponsorowanymi przez rosyjskiego oligarchę Romana Abramowicza i emirackich szejków.

Kto pójdzie na wojnę

Dziś Arsenalowi po piętach depczą Liverpool i Aston Villa. Słabiej radzi sobie ostatnio Manchester City, który z pięciu meczów wygrał tylko jeden, i do Kanonierów traci już sześć punktów, a „L’Equipe” pisze, że drużyna Pepa Guardioli straciła swój „tryb zen”.

Trener Mikel Arteta już w zeszłym sezonie przekonywał, że jego zespół potrzebuje więcej zawodników, by być konkurencyjnym. Nie ukrywał, że kontuzje, jakie dotknęły ekipę (z gry wypadli m.in. Gabriel Jesus i William Saliba), skomplikowały sprawę.

Szefowie klubu wyciągnęli wnioski i nie żałowali środków na transfery. Łącznie ponad 200 mln euro wydano na holenderskiego obrońcę Jurriena Timbera, niemieckiego pomocnika Kaia Havertza i lidera reprezentacji Anglii Declana Rice’a.

Timber miał być konkurentem Jakuba Kiwiora, ale zerwał więzadła w kolanie już na starcie sezonu. Dwaj kolejni stali się za to ważnymi postaciami drużyny.

Czytaj więcej

Declan Rice. Rozbiją dla niego bank

– Jeśli poprosisz Kaia o pójście na wojnę, będzie pierwszy. Zasłużył ostatnio na pochwały, ale nie chce ich słuchać, bo jest skromny – mówi Arteta. – Declan z kolei zaskoczył mnie, że potrafił się tak szybko zaaklimatyzować w nowym otoczeniu.

Rice został sprowadzony po to, by rządzić w środku pola i kreować grę, ale strzelił już trzy gole – wszystkie w końcówkach ważnych meczów. Trafiał w spotkaniach z Manchesterem United (3:1), Chelsea (2:2) oraz we wtorek z Luton (4:3). Nikt nie ma wątpliwości, że warto było wydać na niego ponad 100 mln euro.

– Rozegrał kolejny niesamowity mecz. Z każdym tygodniem jest coraz lepszy – zaciera ręce Arteta.

Przed wizytą w Luton Arsenal stracił w sumie tylko trzy bramki na wyjazdach i najlepsza obrona ligi w jeden wieczór zamieniła się w najgorszą, ale kibice nie rozdzierają szat, bo niemniej ważne niż czyste konta, a może nawet ważniejsze są charakter i duch walki.

Bardziej odporni

Arsenal nie pęka. W ostatnich minutach wygrywał już także z Manchesterem United, Manchesterem City i Brentford. To świadczy o psychicznej odporności, która może okazać się kluczem do triumfu w wyścigu o tytuł.

Niektórzy twierdzą, że przełomem było zwycięstwo nad City w spotkaniu o Tarczę Wspólnoty. Leandro Trossard wyrównał wtedy na Wembley w 11. minucie doliczonego czasu, a Kanonierzy zwyciężyli 4:1 po rzutach karnych.

– Blokada mentalna wówczas zniknęła – przekonuje bramkarz Aaron Ramsdale.

„Arsenal nie gra tak płynnie jak w poprzednim sezonie, ale wydaje się bardziej odporny na wahania nastrojów” – pisał już we wrześniu „Guardian”.

Czytaj więcej

Jakub Moder wrócił na boiska Premier League po ciężkiej kontuzji

Arteta stworzył zespół, który nie jest uzależniony od wahań formy napastników. W ubiegłym sezonie – licząc wszystkie rozgrywki – po 15 goli strzelili Bukayo Saka i Gabriel Martinelli, skutecznością dorównywał im pomocnik i kapitan Martin Odegaard, a Gabriel Jesus dołożył 11 bramek. Teraz od początku rozgrywek wkład w te statystyki miało już 15 zawodników.

Sezon nie dobiegł jeszcze półmetka, a wielkimi krokami zbliża się maraton bożonarodzeniowo-noworoczny, który często bywa weryfikacją marzeń i planów.

Arsenal zmierzy się na wyjeździe z Liverpoolem (23 grudnia), potem podejmie West Ham (28 grudnia), a w sylwestra spotka się z Fulham. Wcześniej jednak czekają go mecze z Aston Villą (w najbliższą sobotę) i Brighton (tydzień później).

Jeśli Arsenal będzie nadal na szczycie tabeli – a może nawet powiększy przewagę nad grupą pościgową – odżyją nadzieje, że ten sezon może mieć szczęśliwe zakończenie, choć kibice z Londynu już wiedzą, że z mrożeniem szampanów trzeba się wstrzymać co najmniej do kwietnia, a najlepiej do maja.

Szczęście było blisko już w ubiegłym sezonie. Arsenal długo prowadził w tabeli, ale w kwietniu przegrał 1:4 z bezpośrednim rywalem Manchesterem City i – jak się później okazało – był to kluczowy moment wyścigu o mistrzostwo. Kanonierzy stracili na finiszu pewność siebie, zaczęli się mylić, a piłkarze Pepa Guardioli wykorzystali to z zimną krwią i obronili tytuł.

Choć Arsenal pierwszy raz od siedmiu lat stanął wówczas na podium, kończąc sezon na drugim miejscu, i wrócił do Champions League, pozostał niedosyt. Kibice wciąż muszą żyć wspomnieniami, z łezką w oku opowiadać o drużynie „Niezwyciężonych”, która w 2004 roku nie doznała porażki w żadnym z 38 meczów.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Piłka nożna
Poznaliśmy finalistów. Kto zagra o puchary Ligi Europy i Ligi Konferencji?
Piłka nożna
Trzy minuty szaleństwa. Echa meczu Bayern-Real
Piłka nożna
Real - Bayern. Czy Szymon Marciniak popełnił błąd? Były sędzia Marcin Borski wyjaśnia
Piłka nożna
Maciej Rybus uczcił w Rosji Dzień Zwycięstwa. Były reprezentant pojawił się z symbolem wojskowym
Materiał Promocyjny
Dlaczego warto mieć AI w telewizorze
Piłka nożna
Szymon Marciniak popełnił błąd? Kontrowersje w meczu Realu z Bayernem