Jakie są pana wrażenia po listopadowych meczach reprezentacji Polski?
Apetyt na spotkanie z Czechami był większy. A ten z Łotwą... To zespół drugoligowy, a mecz nie był porywający. Nie chciałbym oglądać takiej reprezentacji, chociaż wygraliśmy. Nie było widać pomysłu na grę. Taktycznie jest fajnie przez 15 minut, "siedzimy" na rywalach wysoko, a potem to się rozmywa. Oni też "rozklepali" nas dwa czy trzy razy. Wiem, że to się czasem zdarza. Powinniśmy jednak mieć zarys, żeby wiedzieć, co chcemy robić na boisku. Tego nie widać. Gramy, bo gramy.
To „czasem się zdarza” ostatnio nie zdarzało się czasem, ale dość często...
To efekt zmiany pokoleniowej. Na teraz nie mamy odpowiednich zawodników, takich jak w czasach, gdy grali Łukasz Piszczek, Kamil Glik, Maciej Rybus, Grzegorz Krychowiak czy Jakub Błaszczykowski. Grzegorz Krychowiak w najlepszym okresie swojej kariery grał przecież w Sevilli i wygrywał Ligę Europy. Sebastian Szymański czy Bartosz Slisz to na dziś nie ten kaliber i kadra przez to cierpi.
Czytaj więcej
Kibiców na meczu Polska - Łotwa (2:0) było tak mało, że organizatorzy nie podali nawet frekwencji...
Przy kim może pan postawić plus?
Nicola Zalewski oraz Przemysław Frankowski. Ten pierwszy wychował się we Włoszech i na co dzień tam występuje. Widać jego przygotowanie oraz podejście. Jest szybki i to przyszłość nie tylko polskiej, ale też europejskiej piłki. Na nich lista się kończy.
Michał Probierz przekonuje pana jako selekcjoner?
Trenera rozliczamy z wyników. Ma ma twardy orzech do zgryzienia, bo przechodzimy zmianę pokoleniową. Reprezentacja wygląda, jak wygląda i musimy uzbroić się w cierpliwość.