Czech z przymrużeniem oka traktuje naszą piłkę, a Polak patrzy z góry na tamtejszy futbol. Czy to faktycznie dobry opis naszych sąsiedzkich relacji?
Wyniki reprezentacji Polski w eliminacjach Euro 2024 sprawiają, że nie mamy prawa patrzeć na Czechów z góry. Mówiąc zaś o ich podejściu do nas trzeba spojrzeć na sprawę szerzej, wychodząc poza futbol. Ksiądz Zibi Czendlik, czyli najpopularniejszy Polak w Czechach, który jest tak charyzmatyczny i otwarty, że na jego msze w Lanškrounie chodzą nawet ateiści, ma w tym temacie większe doświadczenie. I choć sam jest lubiany oraz popularny, prowadzi programy telewizyjne i radiowe, to przekonuje, że Czesi trochę zadzierają nosa wobec Polaków. To ma uwarunkowania kulturowe, historyczne, a nawet geograficzne, bo do tego, co na północ, podchodzi się u nich na chłodno.
Czytaj więcej
Drzwi do reprezentacji są otwarte dla wszystkich, ale Michał Probierz patrzy w przyszłość. Nie wi...
Pan też chłodnego przyjęcia doświadczył przez dwa lata jako przewodniczący komisji sędziowskiej Czeskiego Związku Piłki Nożnej. Czy dlatego, że na wejściu zapowiedział koniec pijaństwa wśród arbitrów, bo o przypadkach nietrzeźwości było wtedy głośno?
Jawnie przeciwko mnie występował głównie wiceprezes federacji Roman Berbr, bo choć znał mój dorobek, to twierdził, że prezes Miroslav Palta spotkał akurat jakiegoś Polaka w Libercu pod obchodnim dumem, czyli sklepem, i dlatego go zatrudnił. Berbr był arogancki nie tylko wobec Polski, ale też wobec czeskiej prowincji. Powtarzał, że za Brnem jest już Azja. Uosabiał to podejście, że wielka czeska piłka jest tylko w Pradze. Już po moim odejściu ze związku został zatrzymany przez policję [jest oskarżany o wpływanie na wyniki meczów i defraudację - przyp. red.]. Bardzo nieprzyjemny typ, który w życiorysie ma m.in. pracę dla czechosłowackiej bezpieki. A na tej prowincji, którą tak gardził, ja akurat świetnie się czułem. Mentalność ludzi na Morawach przypominała mi polską.